ROTMISTRZ PILECKI NA BROADWAY’U
wywiad z Markiem Proboszem
Realizacja polskiej
polityki historycznej w Stanach Zjednoczonych jest jednym z najważniejszych
zadań polskiego państwa i polskiej emigracji. Ponieważ nie istnieje żadna
sprecyzowana wizja polityki historycznej, ani nie ma stworzonych
transparentnych narzędzi do jej realizacji, często zdarza się tak, że aby
zaspokoić potrzebę przybliżania polskiej historii i kultury w Stanach
Zjednoczonych i na świecie, problemem tym zajmują się po prostu ludzie
szlachetnego serca, którzy widzą tę potrzebę i realizują konkretne zamierzenia.
Warto wymienić tu Norma Conard’a, jego uczennice z Kansas i projekt „Life In A Jar”,
którym spopularyzował Irenę Sendler na świecie.
Warto wspomnieć kuratorkę z Milwaukee Art Muzeum z Wisconsin, Laurie Winters,
która pokazała Ameryce polskie malarstwo przez realizację w
trzech ważnych ośrodkach wystawy jej autorstwa „Leonardo da Vinci and the
Splendor of Poland”. W imieniu Tygodnika Solidarność chcielibyśmy Państwu
przedstawić Polaka, mieszkającego w Kalifornii, który z
wielkim sukcesem, sam bez niczyjej pomocy przybliża Ameryce postać wybitnego
polskiego patrioty - Witolda Pileckiego. Zapraszamy na ekskluzywny wywiad z
Markiem Proboszem.
Cezary Krysztopa,
Waldemar Biniecki (CK, WB):
Marku, urodziłeś się na Śląsku w Polsce, skończyłeś słynną „Łódzką Filmówkę”, przez 30-ci lat zagrałeś w około 60-ciu filmach w
Polsce, Czechach, Niemczech, Francji, Włoszech, występowałeś i reżyserowałeś w
teatrach w Ameryce, Polsce, Czechosłowacji. Filmy z tobą zdobywały pierwsze
nagrody i wyróżnienia m.in. na światowej rangi festiwalach w Cannes, Wenecji,
San Sebastian czy Karlovych Varach. Jak to się stało, że
będąc idolem swojego pokolenia, w trakcie tak świetnie rozwijającej się kariery
przeniosłeś się za ocean?
Marek Probosz (MP): W 1987 roku grałem w filmie”
I skrzypce przestały grać” ko- produkcji polsko-amerykańskiej. Film opowiadał o
represjach niemieckich wobec Cyganów,
których część trafiła do Auschwitz. W Niemczech Zachodnich, w Hamburgu miałem dokrętki i stamtąd
na zaproszenie dyrektora artystycznego American Cinemateque, Gary Essert’a,
jako gwiazda z Europy Wschodniej wyjechałem do Hollywood,
na 3 tygodniowe sympozja filmowców z całego świata. Mieszkając w legendarnym
Hotelu Roosevelt w Hollywood, z widokiem na Chinese Theater na Alei Gwiazd,
zwiedzając studia filmowe Miasta Aniołów, miałem okazję zakosztować życia
prawdziwych gwiazd i mistrzów kina “Fabryki Snów”, przez 3 tygodnie spotkania z
nimi były czymś normalnym, ale potem czar prysnął i trzeba było sobie zadać
pytanie: co dalej? Co w moim życiu jest najważniejsze? Odpowiedź przyszła,
kiedy wpatrywałem się w telewizor, gdzie w wiadomościach pokazywano
strajkujących członków Solidarności, bezlitośnie bitych przez ZOMO. To był
moment, w którym stało się dla mnie jasne, że nie kariera, ale WOLNOŚĆ i MIŁOŚĆ
są najważniejszymi wartościami w moim życiu. Bez względu na konsekwencje,
wybrałem wolność w świecie Ameryki.
(CK, WB): Jesteś również absolwentem prestiżowej The American Film
Institute w Los Angeles, którą ukończyłeś w 1993
roku. Czy mógłbyś nam o tym opowiedzieć?
(MP):
Absolwenci The American Film Institute to
serce i mózg przyszłości przemysłu filmowego w Stanach
Zjednoczonych, który ma tak wielki wpływ na kinematografie światową. Stąd wypływają
na szerokie wody kolejni mistrzowie kina. Jednym z nich jest dzisiejsza gwiazda
Hollywood - Darren Aronofski, kolega z roku, który w AFI był moim drugim
reżyserem przy filmie “Fragment: Do Śmierci”, a ja byłem jego drugim reżyserem
przy filmie “Fortune Cookie”. Kilka
lat temu aż czterech kolegów z mojego roku w AFI było jednocześnie nominowanych
do Oskarów! Aby zostać tam studentem trzeba było wysłać swój własny
film, scenariusz fabularny, przedstawić artystyczny dorobek, plus wszystkie
inne wymagane dokumenty. Komisja
ekspertów dokonywała brutalnej selekcji, z około 1000 kandydatów z całego
świata na wydział reżyserii przyjmowano 20-tu studentów. Zostałem jednym z
nich. Tam nauczyłem się filmowego rzemiosła, opowiadania historii w sposób
uniwersalny, tak aby mogła dotrzeć do widzów całego świata. Musiałem odłożyć na bok poetyckie wizje,
polski symbolizm i abstrakcję, w AFI najważniejsza była realistyczna narracja,
nauczenie się przekazania obrazem historii w sposób amerykański. Mój pierwszy film w AFI” Fragment: do śmierci”, opowiadał o brutalnym
morderstwie na artyście z czystej nienawiści.
Zadedykowałem go ks. Jerzemu Popiełuszce i Pier Paulo Pasoliniemu,
został uznany za najlepszy krótki film 1992 roku w AFI.
(CK,
WB): W
Polsce przed emigracją za wielką wodę nazywano cię, “Wschodnio-Europejskim
Jamesem Deanem”, w
Stanach zyskałeś przydomek “De
Niro of Poland.” Zagrałeś w wachlarzu przeróżnych ról, w różnych
językach, w serialach „Scorpion”,
wyprodukowanym przez CBS, „Skandal” ABC, „Numbers” CBS, “MONK”
US Network, “JAG” Paramount TV i wielu innych projektach. Doskonale
wcieliłeś się w światową legendę kina, Romana Polańskiego, w serialu
CBS “Helter Skelter”. Za tę rolę
i za wiele innych wykreowanych postaci zebrałeś znakomite recenzje
najważniejszych pism w filmowej branży, The New York Times, The Hollywood
Reporter, Variety itd. Współpracowałeś z nominowanymi do Oscarów i ich
laureatami aktorami: F. Murray Abrahamem, Warrenem Beatty, Annette Bening, Donem Cheadle’m, Katharine Hepburn; operatorami: Conradem Hall, Johnem A. Alonzo,
Ryszardem Lenczewskim,
Matthew Libatique’m; kompozytorem Janem A.P. Kaczmarkiem; reżyserami:
Darrenem Aronofsky’m,
Toddem Fieldem, Agnieszka
Holland, Scott Silver, Andrzejem Wajdą, Miloszem Formanem. kostiumologiem: Theodorem Pistek’em; dekoratorką
wnętrz; Ewą Braun. Otrzymałeś wiele prestiżowych nagród.
Skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie tematyką II wojny światowej? A
w szczególności postacią Witolda Pileckiego?
(MP): Od dzieciństwa wzrastałem z piętnem tragedii rodzinnej
związanej z II wojną światową. Mój
dziadek Jerzy Probosz, poeta, prozaik, autor sztuki teatralnej „Wesele górali
istebniańskich”, za swoją twórczość odznaczony w 1938 roku Wawrzynem Literackim
przez Akademię Literatury Polskiej w Warszawie, rok później za tą samą
twórczość został aresztowany przez Niemców, którzy po napaści na Polskę, na
pierwszym miejscu wywozili do obozów koncentracyjnych w Niemczech, (w Polsce
jeszcze nie zdążyli wybudować) naszą inteligencję i patriotów z czarnej listy.
Dziadka wywieźli do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie został zamordowany w
1942 roku. Osierocił dziewięcioro dzieci, mój ojciec miał 10 lat. W dniu
brutalnego aresztowania, dziadek zdążył skreślić na skrawku papieru kilka słów
do przyjaciela, z którym tego dnia miał się zobaczyć. Ten porzucony w błocie
zwitek przetrwał dla potomnych.
„Życzę Ci z serca mocy, abyś co dzień i w nocy
Wytrwał! Wytrwał!! Wytrwał!!!
Choćbyś miał
ziemskie ciało w proch spalić
Musisz ducha ocalić”
Moc tych słów, ich
przesłanie, stały się moim życiowym mottem, motorem do niezłomności. Przed moją
emigracją, zanim upadł berliński mur i komuna, któregoś wieczora pędziłem na
próbę do sztuki Jean’a Geneta w Teatrze Stara Prochownia, przechodząc obok
Katedry polowej Wojska Polskiego w Warszawie, na drzwiach zobaczyłem mały
plakat z przykuwającym wzrok wizerunkiem. Podszedłem bliżej, w świetle
migotających świec zobaczyłem twarz Witolda Pileckiego z prośbą o modlitwę. To
było nasze pierwsze spotkanie. Kiedy późną nocą wracałem z próby, milicja
Pileckiego usunęła. Dziś z perspektywy czasu przychodzi mi na myśl, że
rotmistrz już wtedy mnie sobie wybrał.
Wiele laty później w
Los Angeles otrzymałem scenariusz od reżysera Ryszarda Bugajskiego z propozycją
zagrania Witolda Pileckiego w projekcie „Śmierci
rotmistrza Pileckiego”, z krótką notatką “znalazłem dla ciebie idealną
rolę. Mam nadzieję, że nie powiesz nie.” Co stało się dalej to już historia. W
Polsce z braku funduszy musieliśmy zrealizować ten film
jako widowisko
teatralne - Sceny Faktu Teatru Telewizji 2006. Scenariusz oparty był w dużej
mierze na dokumentach z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. W tym spektaklu
po raz pierwszy padły z ekranu słowa rotmistrza porównującego
tortury Niemców z komunistami z Rakowieckiej: „Oświęcim, to była
igraszka”. Szeroki świat wciąż nie zna jednak historii jedynego Ochotnika
do Auschwitz, Witolda Pileckiego. Chciałbym, aby powstał o nim epicki film, bo
to jeden z największych bohaterów Polski i XX wieku. Sam od 13 lat wędruję
dookoła świata z filmem „Śmierć rotmistrza Pileckiego” na festiwale,
uniwersytety, do muzeów Holocaustu, konsulatów. Po udziale w amerykańskim
programie radiowym o Pileckim, All Things Considered dla stacji NPR News
w Waszyngtonie, zostałem zaangażowany przez najpopularniejszą wytwórnię książek
dźwiękowych w Stanach - Audible.com, do nagrania po angielsku 10-cio godzinnej
całości Raportów Pileckiego z Auschwitz, nagranie otrzymało znakomite
recenzje m.in. z Washington Post i jest teraz dla każdego dostępne na
całym świecie. Od 5-ciu lat gram na scenach Kanady i Ameryki spektakl o
Pileckim, Ochotnik do Auschwitz, a teraz wyreżyserowałem o rotmistrzu
monodram, z którym lecę na Broadway! Może sukces w Nowym Jorku sprowokuje
któregoś z profesjonalistów, aby przekonał finansistów, że jednak warto i
powstanie wielki film, który zdobędzie serca i ekrany świata. W Polsce niestety
“Śmierć rotmistrza Pileckiego” zaklasyfikowana została do kategorii Teatru
Telewizji i nie podlega dystrybucji kinowej. Nasz Pilecki nie został nawet
zaproszony na Festiwal Filmów Polskich w Gdyni, a ja od zagrania tej roli nie
otrzymałem ani jednej propozycji z Teatru Telewizji…
(CK,
WB): Obecnie jesteś profesorem adiunktem na
prestiżowym uniwersytecie - UCLA, School of Theater, Film and Television
w Los Angeles, gdzie od 15-tu lat uczysz filmowego i teatralnego aktorstwa.
Wykładałeś również w ekskluzywnej szkole filmowej - Emerson College
w Los Angeles i w kolebce wielu hollywoodzkich gwiazd w Edgemar Art Center.
Miałeś też klasy mistrzowskie aktorstwa w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej
w Warszawie. Wyreżyserowałeś napisany przez siebie amerykański film fabularny “Y.M.I.”
(“Dlaczego jestem”) Nagroda Publiczności na The Other Venice Film
Festiwal 2004. A teraz zaproponowano ci poprowadzenie Mistrzowskiej Klasy na
Broadway’u! Jesteś człowiekiem renesansu; aktorem, reżyserem, scenarzystą,
pisarzem, producentem. Jednakże od 2005 roku realizujesz misję pokazania światu
postaci Witolda Pileckiego. Czy masz w tej misji jakiś sprzymierzeńców?
(MP): Widocznie
gdzieś tam w górze tak zostało zdecydowane. Pilecki czuwa nade mną. Co
roku dokładam kolejne cegiełki, aby rotmistrza poznało jeszcze więcej ludzi,
stałem się jego ambasadorem. Na scenie wypowiadam po angielsku słowa Pileckiego
z książki „The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery” w tłumaczeniu Jarka Garlińskiego z 2012 roku, wydanej
przez kalifornijskie wydawnictwo Aquila Polonica, którego
właścicielem jest moja przyjaciółka i partnerka sceniczna Terry Tegnazian. która wydaje ważne książki o polskiej historii już od
kilku dobrych lat.
(CK, WB): 11 listopada, czyli w święto odzyskania niepodległości
będziesz występował w roli Witolda Pileckiego w wyreżyserowanym przez siebie
monodramie „The Auschwitz Volunteer: Captain Witold Pilecki” na
największym na świecie festiwalu teatralnym jednego aktora - UNITED SOLO w Theatre ROW na Broadwayu. Gratulacje,
niewielu Polaków osiąga takie sukcesy. Wiemy już, że na ten spektakl
wszystkie bilety są wyprzedane. Opowiedz nam o festiwalu i o monodramie.
(MP): Co roku na Festiwal UNITED SOLO napływają setki zgłoszeń.
W tym roku wpłynęło około 1000 aplikacji z 6 kontynentów.
Do festiwalowego konkursu zakwalifikowano 130 spektakli. Już sama selekcja na
festiwal jest ogromną nobilitacją. A fakt, że zagram Pileckiego w Dzień
Niepodległości i w 100-tną rocznicę odzyskania jej przez Polskę, za którą mój
bohater oddał życie, jest czymś niepowtarzalnym. Występował będę w oryginalnym
mundurze 2 Korpusu generała Andersa, którego
oficerem był Witold Pilecki. Ten mundur to żywa historia, wypożyczył mi go na
Broadway pan Roman Liwak z Orange w Kalifornii, którego
matką chrzestną była żona Witolda, Maria Pilecka!
(CK, WB): To rzeczywiście niezwykłe Marku.
Serdecznie Ci gratulujemy wielkiego sukcesu na Broadwayu. Dziękujemy za wywiad
i życzymy wielu sukcesów w Ameryce, na świecie i w Polsce.
(MP): Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników.
Jak powiedział Norwid “Ojczyzna to wielki, zbiorowy obowiązek”.
Co może zrobić jeden
kompetentny i utalentowany człowiek? Może zrobić wiele. Przykład Marka Probosza
napawa optymizmem i nadzieją. Z drugiej strony od 2005 nie powstał jeszcze
żaden film hollywoodzkiego formatu o jednym z „najważniejszych bohaterów 20
wieku” jak napisał o
Pileckim The New York Times. Sądzimy, że wywiad ten niezmiernie ułatwi drogę
naszym profesjonalnym ekspertom z Warszawy do Pana Marka Probosza, który
niewątpliwie wie, jak zrobić taki film i z kim zjeść lunch w tej sprawie w Los
Angeles.
Cezary
Krystopa i Waldemar Biniecki
No comments:
Post a Comment