" Trudno być Polakiem nie nosząc w sobie tego dziedzictwa,

któremu na imię Polska”

Jan Paweł II

Tuesday, December 18, 2018

Stało się jasne o co chodzi w zamieszkach w Paryżu i w Brukseli.


Stało się jasne o co chodzi w zamieszkach w Paryżu i w Brukseli.
felieton w Tygodniku Solidarność.

Waldemar Biniecki
Zbliżają się święta a w portfelach zwykłych mieszkańców Unii Europejskiej ciągle ubywa, wbrew temu co mówią rządzące elity liberalno-lewicowe. Rosną tylko podatki i rozmaite opłaty. W polskich dużych miastach, gdzie wygrały siły liberalno-lewicowe już zapowiedziano wzrost opłat za czynsz, energię elektryczna, wywózkę śmieci, parkowanie i inne opłaty komunalne. Nic więc dziwnego, że w proteście przeciwko ubożeniu społeczeństwa, to społeczeństwo to wychodzi na ulice i obojętnie czy dzieje się to w Paryżu czy Brukseli są nazywani przez liberalno-lewicowe media prawicowym motłochem. Skąd bierze się ten wzrost podatków w Unii Europejskiej. Warto tutaj posłużyć się najnowszymi badaniami przeprowadzonymi przez francuski “Journal du Dimanche”. Badania zostały przeprowadzone w odpowiedzi na zamieszki w Paryżu. 58 proc. ankietowanych uważa, że we Francji imigracja ma negatywne skutki. Zdaniem 54 proc. pytanych Francuzów imigracja negatywnie wpływa na wzrost gospodarczy kraju, zdaniem 55 proc. – na przyszłość państwa, 58 proc. – na tożsamość narodową, 61 proc. – na poszanowanie laickości Francji, 64 proc. – na spójność społeczeństwa, a 66 proc. – na bezpieczeństwo. Również 64 proc. ankietowanych odpowiedziało, że przyjmowanie w kraju kolejnych imigrantów jest “niepożądane”. Inne medium Agencja AFP zauważa, że kwestia ta będzie z pewnością centrum debaty przed wyborami do Parlamentu Europejskimi zaplanowanymi na maj 2019 roku. W kontekście sposobów zapobiegania masowej migracji 63 proc. uczestników badania opowiedziało się za unieważnieniem układu z Schengen, opowiadając się tym samym za wznowieniem kontroli na granicach wewnętrznych w UE. Tak więc staje się jasne, że za słowa kanclerz Angeli Merkel "Wir schaffen das" trzeba zapłacić i nie są to wcale takie małe pieniądze. Po Węgrzech, Polsce, Austrii i Włoch sytuacja entuzjazmu dla emigrantów staje się problematyczna. Okazuje się, że nie wszyscy to emigranci polityczni a większość stanowią emigranci ekonomiczni. Media głucho milczą o przestępstwach, gwałtach i islamizacji Europy. Za te wszystkie zmiany ktoś musi zapłacić i jest to zwykły europejski podatnik.
W Kanadzie konserwatywna parlamentarzystka Michelle Rempel przedstawiła raport według którego rząd Justina Trudeau wydał w ubiegłym roku $1.1 biliona na nielegalnych imigrantów przekraczających kanadyjską granicę. Raport nie zawiera kosztów pomocy społecznej i ubezpieczeń. Oznacza to, że lewicowo-liberalny guru Kanady wydaje więcej na jednego nielegalnego imigranta niż na kanadyjskiego pracownika zarabiającego najniższą pensję w Kanadzie. Tak więc przestańmy powtarzać społeczeństwu banialuki o chrześcijańskim obowiązku i o nowoczesnych wartościach europejskich. Czas zadawać konkretne pytania: ile kosztuje przyjęcie jednego imigranta w porównaniu do najniższej pensji pracownika lub emerytury tych co Europę i Polskę budowali. Ile będzie kosztowało sprowadzenie ich rodzin? Ile będzie kosztowało zapewnienie bezpieczeństwa naturalnym obywatelom Europy. Ile naprawdę kosztuje ten drogi eksperyment społecznej inżynierii i kto naprawdę za tym eksperymentem stoi? To zadanie dla odważnych i transparentnych polityków i dziennikarzy.



No comments:

Post a Comment