" Trudno być Polakiem nie nosząc w sobie tego dziedzictwa,

któremu na imię Polska”

Jan Paweł II

Tuesday, December 18, 2018

Stało się jasne o co chodzi w zamieszkach w Paryżu i w Brukseli.


Stało się jasne o co chodzi w zamieszkach w Paryżu i w Brukseli.
felieton w Tygodniku Solidarność.

Waldemar Biniecki
Zbliżają się święta a w portfelach zwykłych mieszkańców Unii Europejskiej ciągle ubywa, wbrew temu co mówią rządzące elity liberalno-lewicowe. Rosną tylko podatki i rozmaite opłaty. W polskich dużych miastach, gdzie wygrały siły liberalno-lewicowe już zapowiedziano wzrost opłat za czynsz, energię elektryczna, wywózkę śmieci, parkowanie i inne opłaty komunalne. Nic więc dziwnego, że w proteście przeciwko ubożeniu społeczeństwa, to społeczeństwo to wychodzi na ulice i obojętnie czy dzieje się to w Paryżu czy Brukseli są nazywani przez liberalno-lewicowe media prawicowym motłochem. Skąd bierze się ten wzrost podatków w Unii Europejskiej. Warto tutaj posłużyć się najnowszymi badaniami przeprowadzonymi przez francuski “Journal du Dimanche”. Badania zostały przeprowadzone w odpowiedzi na zamieszki w Paryżu. 58 proc. ankietowanych uważa, że we Francji imigracja ma negatywne skutki. Zdaniem 54 proc. pytanych Francuzów imigracja negatywnie wpływa na wzrost gospodarczy kraju, zdaniem 55 proc. – na przyszłość państwa, 58 proc. – na tożsamość narodową, 61 proc. – na poszanowanie laickości Francji, 64 proc. – na spójność społeczeństwa, a 66 proc. – na bezpieczeństwo. Również 64 proc. ankietowanych odpowiedziało, że przyjmowanie w kraju kolejnych imigrantów jest “niepożądane”. Inne medium Agencja AFP zauważa, że kwestia ta będzie z pewnością centrum debaty przed wyborami do Parlamentu Europejskimi zaplanowanymi na maj 2019 roku. W kontekście sposobów zapobiegania masowej migracji 63 proc. uczestników badania opowiedziało się za unieważnieniem układu z Schengen, opowiadając się tym samym za wznowieniem kontroli na granicach wewnętrznych w UE. Tak więc staje się jasne, że za słowa kanclerz Angeli Merkel "Wir schaffen das" trzeba zapłacić i nie są to wcale takie małe pieniądze. Po Węgrzech, Polsce, Austrii i Włoch sytuacja entuzjazmu dla emigrantów staje się problematyczna. Okazuje się, że nie wszyscy to emigranci polityczni a większość stanowią emigranci ekonomiczni. Media głucho milczą o przestępstwach, gwałtach i islamizacji Europy. Za te wszystkie zmiany ktoś musi zapłacić i jest to zwykły europejski podatnik.
W Kanadzie konserwatywna parlamentarzystka Michelle Rempel przedstawiła raport według którego rząd Justina Trudeau wydał w ubiegłym roku $1.1 biliona na nielegalnych imigrantów przekraczających kanadyjską granicę. Raport nie zawiera kosztów pomocy społecznej i ubezpieczeń. Oznacza to, że lewicowo-liberalny guru Kanady wydaje więcej na jednego nielegalnego imigranta niż na kanadyjskiego pracownika zarabiającego najniższą pensję w Kanadzie. Tak więc przestańmy powtarzać społeczeństwu banialuki o chrześcijańskim obowiązku i o nowoczesnych wartościach europejskich. Czas zadawać konkretne pytania: ile kosztuje przyjęcie jednego imigranta w porównaniu do najniższej pensji pracownika lub emerytury tych co Europę i Polskę budowali. Ile będzie kosztowało sprowadzenie ich rodzin? Ile będzie kosztowało zapewnienie bezpieczeństwa naturalnym obywatelom Europy. Ile naprawdę kosztuje ten drogi eksperyment społecznej inżynierii i kto naprawdę za tym eksperymentem stoi? To zadanie dla odważnych i transparentnych polityków i dziennikarzy.



ROTMISTRZ PILECKI NA BROADWAY’U wywiad z Markiem Proboszem


ROTMISTRZ PILECKI NA BROADWAY’U
wywiad z Markiem Proboszem

Realizacja polskiej polityki historycznej w Stanach Zjednoczonych jest jednym z najważniejszych zadań polskiego państwa i polskiej emigracji. Ponieważ nie istnieje żadna sprecyzowana wizja polityki historycznej, ani nie ma stworzonych transparentnych narzędzi do jej realizacji, często zdarza się tak, że aby zaspokoić potrzebę przybliżania polskiej historii i kultury w Stanach Zjednoczonych i na świecie, problemem tym zajmują się po prostu ludzie szlachetnego serca, którzy widzą tę potrzebę i realizują konkretne zamierzenia. Warto wymienić tu Norma Conard’a, jego uczennice z Kansas i projekt „Life In A Jar”, którym spopularyzował Irenę Sendler na świecie. Warto wspomnieć kuratorkę z Milwaukee Art Muzeum z Wisconsin, Laurie Winters, która pokazała Ameryce polskie malarstwo przez realizację w trzech ważnych ośrodkach wystawy jej autorstwa „Leonardo da Vinci and the Splendor of Poland”. W imieniu Tygodnika Solidarność chcielibyśmy Państwu przedstawić Polaka, mieszkającego w Kalifornii, który z wielkim sukcesem, sam bez niczyjej pomocy przybliża Ameryce postać wybitnego polskiego patrioty - Witolda Pileckiego. Zapraszamy na ekskluzywny wywiad z Markiem Proboszem.
Cezary Krysztopa, Waldemar Biniecki (CK, WB): Marku, urodziłeś się na Śląsku w Polsce, skończyłeś słynną „Łódzką Filmówkę”, przez 30-ci lat zagrałeś w około 60-ciu filmach w Polsce, Czechach, Niemczech, Francji, Włoszech, występowałeś i reżyserowałeś w teatrach w Ameryce, Polsce, Czechosłowacji. Filmy z tobą zdobywały pierwsze nagrody i wyróżnienia m.in. na światowej rangi festiwalach w Cannes, Wenecji, San Sebastian czy Karlovych Varach. Jak to się stało, że będąc idolem swojego pokolenia, w trakcie tak świetnie rozwijającej się kariery przeniosłeś się za ocean?
Marek Probosz (MP): W 1987 roku grałem w filmie” I skrzypce przestały grać” ko- produkcji polsko-amerykańskiej. Film opowiadał o represjach niemieckich wobec Cyganów, których część trafiła do Auschwitz. W Niemczech Zachodnich, w Hamburgu miałem dokrętki i stamtąd na zaproszenie dyrektora artystycznego American Cinemateque, Gary Essert’a, jako gwiazda z Europy Wschodniej wyjechałem do Hollywood, na 3 tygodniowe sympozja filmowców z całego świata. Mieszkając w legendarnym Hotelu Roosevelt w Hollywood, z widokiem na Chinese Theater na Alei Gwiazd, zwiedzając studia filmowe Miasta Aniołów, miałem okazję zakosztować życia prawdziwych gwiazd i mistrzów kina “Fabryki Snów”, przez 3 tygodnie spotkania z nimi były czymś normalnym, ale potem czar prysnął i trzeba było sobie zadać pytanie: co dalej? Co w moim życiu jest najważniejsze? Odpowiedź przyszła, kiedy wpatrywałem się w telewizor, gdzie w wiadomościach pokazywano strajkujących członków Solidarności, bezlitośnie bitych przez ZOMO. To był moment, w którym stało się dla mnie jasne, że nie kariera, ale WOLNOŚĆ i MIŁOŚĆ są najważniejszymi wartościami w moim życiu. Bez względu na konsekwencje, wybrałem wolność w świecie Ameryki.
(CK, WB): Jesteś również absolwentem prestiżowej The American Film Institute w Los Angeles, którą ukończyłeś w 1993 roku. Czy mógłbyś nam o tym opowiedzieć?
(MP): Absolwenci The American Film Institute to serce i mózg przyszłości przemysłu filmowego w Stanach Zjednoczonych, który ma tak wielki wpływ na kinematografie światową. Stąd wypływają na szerokie wody kolejni mistrzowie kina. Jednym z nich jest dzisiejsza gwiazda Hollywood - Darren Aronofski, kolega z roku, który w AFI był moim drugim reżyserem przy filmie “Fragment: Do Śmierci”, a ja byłem jego drugim reżyserem przy filmie “Fortune Cookie”. Kilka lat temu aż czterech kolegów z mojego roku w AFI było jednocześnie nominowanych do Oskarów! Aby zostać tam studentem trzeba było wysłać swój własny film, scenariusz fabularny, przedstawić artystyczny dorobek, plus wszystkie inne wymagane dokumenty.  Komisja ekspertów dokonywała brutalnej selekcji, z około 1000 kandydatów z całego świata na wydział reżyserii przyjmowano 20-tu studentów. Zostałem jednym z nich. Tam nauczyłem się filmowego rzemiosła, opowiadania historii w sposób uniwersalny, tak aby mogła dotrzeć do widzów całego świata.  Musiałem odłożyć na bok poetyckie wizje, polski symbolizm i abstrakcję, w AFI najważniejsza była realistyczna narracja, nauczenie się przekazania obrazem historii w sposób amerykański. Mój pierwszy film w AFI” Fragment: do śmierci”, opowiadał o brutalnym morderstwie na artyście z czystej nienawiści.  Zadedykowałem go ks. Jerzemu Popiełuszce i Pier Paulo Pasoliniemu, został uznany za najlepszy krótki film 1992 roku w AFI.
(CK, WB): W Polsce przed emigracją za wielką wodę nazywano cię, Wschodnio-Europejskim Jamesem Deanem”, w Stanach zyskałeś przydomek “De Niro of Poland.” Zagrałeś w wachlarzu przeróżnych ról, w różnych językach, w serialach Scorpion, wyprodukowanym przez CBS, „Skandal” ABC, „Numbers” CBS, “MONK” US Network, “JAG” Paramount TV i wielu innych projektach. Doskonale wcieliłeś się w światową legendę kina, Romana Polańskiego, w serialu CBS “Helter Skelter”.  Za tę rolę i za wiele innych wykreowanych postaci zebrałeś znakomite recenzje najważniejszych pism w filmowej branży, The New York Times, The Hollywood Reporter, Variety itd. Współpracowałeś z nominowanymi do Oscarów i ich laureatami aktorami: F. Murray Abrahamem, Warrenem Beatty, Annette Bening, Donem Cheadle’m, Katharine Hepburn; operatorami: Conradem Hall, Johnem A. Alonzo, Ryszardem Lenczewskim, Matthew Libatique’m; kompozytorem Janem A.P. Kaczmarkiem; reżyserami: Darrenem Aronofsky’m, Toddem Fieldem, Agnieszka Holland, Scott Silver, Andrzejem Wajdą, Miloszem Formanem. kostiumologiem: Theodorem Pistek’em; dekoratorką wnętrz; Ewą Braun. Otrzymałeś wiele prestiżowych nagród. Skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie tematyką II wojny światowej? A w szczególności postacią Witolda Pileckiego?
(MP): Od dzieciństwa wzrastałem z piętnem tragedii rodzinnej związanej z II wojną światową. Mój dziadek Jerzy Probosz, poeta, prozaik, autor sztuki teatralnej „Wesele górali istebniańskich”, za swoją twórczość odznaczony w 1938 roku Wawrzynem Literackim przez Akademię Literatury Polskiej w Warszawie, rok później za tą samą twórczość został aresztowany przez Niemców, którzy po napaści na Polskę, na pierwszym miejscu wywozili do obozów koncentracyjnych w Niemczech, (w Polsce jeszcze nie zdążyli wybudować) naszą inteligencję i patriotów z czarnej listy. Dziadka wywieźli do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie został zamordowany w 1942 roku. Osierocił dziewięcioro dzieci, mój ojciec miał 10 lat. W dniu brutalnego aresztowania, dziadek zdążył skreślić na skrawku papieru kilka słów do przyjaciela, z którym tego dnia miał się zobaczyć. Ten porzucony w błocie zwitek przetrwał dla potomnych.
„Życzę Ci z serca mocy, abyś co dzień i w nocy
Wytrwał! Wytrwał!! Wytrwał!!!
 Choćbyś miał ziemskie ciało w proch spalić
Musisz ducha ocalić” 
Moc tych słów, ich przesłanie, stały się moim życiowym mottem, motorem do niezłomności. Przed moją emigracją, zanim upadł berliński mur i komuna, któregoś wieczora pędziłem na próbę do sztuki Jean’a Geneta w Teatrze Stara Prochownia, przechodząc obok Katedry polowej Wojska Polskiego w Warszawie, na drzwiach zobaczyłem mały plakat z przykuwającym wzrok wizerunkiem. Podszedłem bliżej, w świetle migotających świec zobaczyłem twarz Witolda Pileckiego z prośbą o modlitwę. To było nasze pierwsze spotkanie. Kiedy późną nocą wracałem z próby, milicja Pileckiego usunęła. Dziś z perspektywy czasu przychodzi mi na myśl, że rotmistrz już wtedy mnie sobie wybrał.
Wiele laty później w Los Angeles otrzymałem scenariusz od reżysera Ryszarda Bugajskiego z propozycją zagrania Witolda Pileckiego w projekcie „Śmierci rotmistrza Pileckiego”, z krótką notatką “znalazłem dla ciebie idealną rolę. Mam nadzieję, że nie powiesz nie.” Co stało się dalej to już historia. W Polsce z braku funduszy musieliśmy zrealizować ten film jako widowisko teatralne - Sceny Faktu Teatru Telewizji 2006. Scenariusz oparty był w dużej mierze na dokumentach z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. W tym spektaklu po raz pierwszy padły z ekranu słowa rotmistrza porównującego tortury Niemców z komunistami z Rakowieckiej: „Oświęcim, to była igraszka”. Szeroki świat wciąż nie zna jednak historii jedynego Ochotnika do Auschwitz, Witolda Pileckiego. Chciałbym, aby powstał o nim epicki film, bo to jeden z największych bohaterów Polski i XX wieku. Sam od 13 lat wędruję dookoła świata z filmem „Śmierć rotmistrza Pileckiego” na festiwale, uniwersytety, do muzeów Holocaustu, konsulatów. Po udziale w amerykańskim programie radiowym o Pileckim, All Things Considered dla stacji NPR News w Waszyngtonie, zostałem zaangażowany przez najpopularniejszą wytwórnię książek dźwiękowych w Stanach - Audible.com, do nagrania po angielsku 10-cio godzinnej całości Raportów Pileckiego z Auschwitz, nagranie otrzymało znakomite recenzje m.in. z Washington Post i jest teraz dla każdego dostępne na całym świecie. Od 5-ciu lat gram na scenach Kanady i Ameryki spektakl o Pileckim, Ochotnik do Auschwitz, a teraz wyreżyserowałem o rotmistrzu monodram, z którym lecę na Broadway! Może sukces w Nowym Jorku sprowokuje któregoś z profesjonalistów, aby przekonał finansistów, że jednak warto i powstanie wielki film, który zdobędzie serca i ekrany świata. W Polsce niestety “Śmierć rotmistrza Pileckiego” zaklasyfikowana została do kategorii Teatru Telewizji i nie podlega dystrybucji kinowej. Nasz Pilecki nie został nawet zaproszony na Festiwal Filmów Polskich w Gdyni, a ja od zagrania tej roli nie otrzymałem ani jednej propozycji z Teatru Telewizji…
(CK, WB): Obecnie jesteś profesorem adiunktem na prestiżowym uniwersytecie - UCLA, School of Theater, Film and Television w Los Angeles, gdzie od 15-tu lat uczysz filmowego i teatralnego aktorstwa. Wykładałeś również w ekskluzywnej szkole filmowej - Emerson College w Los Angeles i w kolebce wielu hollywoodzkich gwiazd w Edgemar Art Center. Miałeś też klasy mistrzowskie aktorstwa w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Wyreżyserowałeś napisany przez siebie amerykański film fabularny “Y.M.I.” (“Dlaczego jestem”) Nagroda Publiczności na The Other Venice Film Festiwal 2004. A teraz zaproponowano ci poprowadzenie Mistrzowskiej Klasy na Broadway’u! Jesteś człowiekiem renesansu; aktorem, reżyserem, scenarzystą, pisarzem, producentem. Jednakże od 2005 roku realizujesz misję pokazania światu postaci Witolda Pileckiego. Czy masz w tej misji jakiś sprzymierzeńców?
 (MP): Widocznie gdzieś tam w górze tak zostało zdecydowane. Pilecki czuwa nade mną. Co roku dokładam kolejne cegiełki, aby rotmistrza poznało jeszcze więcej ludzi, stałem się jego ambasadorem. Na scenie wypowiadam po angielsku słowa Pileckiego z książki „The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery” w tłumaczeniu Jarka Garlińskiego z 2012 roku, wydanej przez kalifornijskie wydawnictwo Aquila Polonica, którego właścicielem jest moja przyjaciółka i partnerka sceniczna Terry Tegnazian. która wydaje ważne książki o polskiej historii już od kilku dobrych lat.
(CK, WB): 11 listopada, czyli w święto odzyskania niepodległości będziesz występował w roli Witolda Pileckiego w wyreżyserowanym przez siebie monodramie „The Auschwitz Volunteer: Captain Witold Pilecki” na największym na świecie festiwalu teatralnym jednego aktora - UNITED SOLO w Theatre ROW na Broadwayu. Gratulacje, niewielu Polaków osiąga takie sukcesy. Wiemy już, że na ten spektakl wszystkie bilety są wyprzedane. Opowiedz nam o festiwalu i o monodramie.
(MP): Co roku na Festiwal UNITED SOLO napływają setki zgłoszeń. W tym roku wpłynęło około 1000 aplikacji z 6 kontynentów. Do festiwalowego konkursu zakwalifikowano 130 spektakli. Już sama selekcja na festiwal jest ogromną nobilitacją. A fakt, że zagram Pileckiego w Dzień Niepodległości i w 100-tną rocznicę odzyskania jej przez Polskę, za którą mój bohater oddał życie, jest czymś niepowtarzalnym. Występował będę w oryginalnym mundurze 2 Korpusu generała Andersa, którego oficerem był Witold Pilecki. Ten mundur to żywa historia, wypożyczył mi go na Broadway pan Roman Liwak z Orange w Kalifornii, którego matką chrzestną była żona Witolda, Maria Pilecka!
(CK, WB): To rzeczywiście niezwykłe Marku. Serdecznie Ci gratulujemy wielkiego sukcesu na Broadwayu. Dziękujemy za wywiad i życzymy wielu sukcesów w Ameryce, na świecie i w Polsce.
(MP): Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników. Jak powiedział Norwid “Ojczyzna to wielki, zbiorowy obowiązek”.
Co może zrobić jeden kompetentny i utalentowany człowiek? Może zrobić wiele. Przykład Marka Probosza napawa optymizmem i nadzieją. Z drugiej strony od 2005 nie powstał jeszcze żaden film hollywoodzkiego formatu o jednym z „najważniejszych bohaterów 20 wieku” jak napisał o Pileckim The New York Times. Sądzimy, że wywiad ten niezmiernie ułatwi drogę naszym profesjonalnym ekspertom z Warszawy do Pana Marka Probosza, który niewątpliwie wie, jak zrobić taki film i z kim zjeść lunch w tej sprawie w Los Angeles.
Cezary Krystopa i Waldemar Biniecki





Polonia amerykańska musi rozwiązać swoje problemy samodzielnie.


 Polonia amerykańska musi rozwiązać swoje problemy samodzielnie.
Artykuł na portalu Tysol i mediach polonijnych.

W Polsce tworzy się chyba nowa „świecka tradycja” w aspekcie relacji Polska -Polonia. Raz na dwa lata odbywa się konferencja pod hasłem “Państwo Polskie a Polonia” na której nikt z oficjalnych władz się nie pojawia, a Polonia wylewa hektolitry łez pod adresem rządu. Miałem okazję być na takiej konferencji w 2016 roku, gdzie przedstawiałem pomysł jak odtworzyć propolski lobbing w Ameryce Północnej. Pomysłem poza Narodowym Instytutem Studiów Strategicznych nikt się nie zainteresował, choć byli tam późniejsi twórcy PFN. W tym roku Polonia miała okazje wylewania łez pod nieco zmienioną narracją. Mianowicie wprowadzono nowe pojęcie dzielące Polonię: na Polonię patriotyczną i Polonię koncesjonowaną, czyli według niektórych, tych co to przyjechali na Zjazd Polonii do Warszawy, aby dostać granty i inne fanty. Byłem też na V Zjeździe Polonii i poza ciężką książką, która niestety musiałem zostawić w hotelu nic nie dostałem. Żałuję jednego, że spędziłem za mało czasu rozmawiając i słuchając opowieści często starszych ode mnie wnuków zesłańców z Syberii i Kazachstanu. Podziały narodu polskiego postępują. A doły między narodem kopią radośnie jedni i drudzy, tylko tych którzy, mieliby je ponaprawiać jakoś nie widać. Z jednej strony polskiej sceny politycznej trwa eksplozja wszelkich antypolskich idiotyzmów a z drugiej strony trwa festiwal w prześcigiwaniu się, kto jest największym patriotą a kto nie jest nim wcale. Oprócz haseł i priorytetów polityków, którzy realizują własne agendy polityczne nie ma żadnych istotnych naprawczych programów, które próbowały by chociaż poprawy sytuacji i prawdziwego jednoczenia narodu polskiego. Szlagierem konferencji, było nazwanie Klubów Gazety Polskiej „Szwadronami Śmierci Sakiewicza”. Sądzę, że w tym przypadku bez procesu się nie obędzie.
Charyzmatyczna Polonia amerykańska, pochodząca głównie z fali powojennej emigracji (ok. 150 tysięcy osób wywodzących się z przedwojennej inteligencji) odchodzi. To oni po zdradzie jałtańskiej przejęli na siebie ważny obowiązek reprezentowania prawdy historycznej, przechowania polskiej tożsamości narodowej oraz stali się wraz z rządem londyńskim reprezentantem polskiej racji stanu. Tutaj dalej funkcjonują ich dzieci i wnuki, świetnie wykształcone na najlepszych amerykańskich uniwersytetach. Na nich również pracują polscy naukowcy (z tenure czyli amerykańską habilitacją jest ich tutaj przeszło 1500 osób). Tutaj mają twórczą swobodę rozwoju, za nikim nie muszą nosić teczki ani nikomu nie muszą przesadnie czapkować. Tutaj bez zbędnych regulacji funkcjonują polscy biznesmeni, ludzie kultury, lekarze i inżynierowie, czego Warszawa z uporem nie chce pokazać polskiemu społeczeństwu.
Pojawia się jednak istotny problem liderów, którzy nie chcą się identyfikować z wąsko sformułowanymi priorytetami, które są często związane z jedną z partyjnych frakcji w Polsce. Albo nie chcą identyfikować się z mało efektywną polityką innego lidera z Chicago, który od śmierci prezesa Moskala lansuje politykę przetrwania, polegającą na ograniczeniu jakiejkolwiek działalności. To prawda, że nie widać działaczy polonijnych formatu Paderewskiego, Smulskiego, Rozmarka, Zabłockiego czy Mazewskiego, ale czy widać takich charyzmatycznych polityków w Warszawie? a może w Brukseli? To nie znaczy, że ich nie ma. Osobiście znam kilku, których dorobek naukowy, profesjonalny, prestiż i charyzmatyczna postawa, pociągnęłaby rzesze Polonii. Rozmowy trwają. W trakcie najbliższego roku zapadną strategiczne decyzje, które zadecydują o przyszłości zorganizowanej Polonii amerykańskiej. Czy przetrwa? Czy ulegnie asymilacji? Warszawa inwestuje w Polonię europejską. Wystarczy przeanalizować raporty finansowe, aby to zrozumieć. Powód jest oczywisty: Oni mają wrócić do Polski. Ponieważ my jesteśmy zamożniejsi, bardziej wrośliśmy w amerykańską rzeczywistość i trudniej jest nami kierować, ten plan w stosunku do nas nie jest do zrealizowania.
Dlatego zgadzam się z tezą Pani Elizy Sarnackiej- Mahoney zawartą w artykule w nowojorskim Nowym Dzienniku mówiącą, że: „Polska, dla własnej wygody, upiera się, by widzieć w Polonii przede wszystkim poręczną skarbonkę, która daje, gdy się wyciąga rękę, kłania się w pas i gości, gdy się jej każe, a poza tym trwa w postawie karnego uczniaka, znającego swoje miejsce w szeregu. Z premedytacją wołającą o pomstę do nieba i bez precedensu w cywilizowanym świecie uprawia się też nad Wisłą politykę stereo typizacji wobec własnych obywateli mieszkających za granicą. Na przekór faktom nieustannie przedstawia się ich jako grupkę niedouczonych prostaczków z Podhala czy Podlasia (przepraszam tu i Podhale, i Podlasie), co skutkuje wypaczoną i destrukcyjną dla obu stron ignorancją polskiego społeczeństwa w temacie prawdziwego oblicza i potencjału Polonii. Powstrzymuje bowiem publiczną debatę na temat form współpracy z Polonią i negatywnie naznacza tych, którzy starają się o Polonii mówić inaczej. „
Przypominam, że jednym z ustaleń okrągłego stołu było niedopuszczenie do udziału w życiu politycznym i społecznym środowisk niepodległościowych (w tym Polonii). Potwierdził to bardzo dosadnie premier Tadeusz Mazowiecki, podczas swojej pierwszej wizyty Londynie. Nie spotkał się z prezydentem RP na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim, bo uznał, że spotkanie byłoby „poniżające wobec prezydenta Jaruzelskiego, swojego rządu i państwa”. Reasumując, po 1989 roku to Polacy żyjący na emigracji jako pierwsi zostali odepchnięci od udziału w polskim życiu społecznym i politycznym z jednym zastrzeżeniem: pieniądze od rodaków spoza kraju powinny nadal płynąć ciepłym strumieniem do Polski. Gwoli wyjaśnienia: według danych Banku Światowego z 2015 roku, Polonia amerykańska co roku wysyła do Polski przeszło 900 milionów dolarów. Nikt w Polsce nie zastanawia się, idąc ulicą, który dom jest zbudowany lub wyremontowany za dolary z USA. Nie mówiąc nic o wpływie Polonii na amerykański biznes inwestujący w Polsce.
Polonia amerykańska posiada szereg niezaprzeczalnych zasług w budowaniu Niepodległej. Warto się przejść Krakowskim Przedmieściem i obejrzeć wystawy na ten temat. Chcielibyśmy, aby ta wiedza kiedyś dotarła do polskiego społeczeństwa. Chcemy właściwej narracji historycznej: „Tak jak z Oleandrów wyruszała Pierwsza Kadrowa tak samo z Niagara on the Lake wyruszali ochotnicy do Błękitnej Armii- my też mamy ogromne zasługi w walce o Niepodległą. Naszym polonijnym bohaterom też należy oddać szacunek i właściwe miejsce w historii Polski.
Warto zorganizować profesjonalną debatę na temat relacji Polska a Polonia. Wylewanie hektolitrów łez nie jest chyba najlepszą formą, zwłaszcza, gdy nikt tego płaczu nie słucha. Warto chyba mieć jakąś wizję budowania polskiej wspólnoty nie tylko od morza do Tatr, ale od „Chicago do Tobolska” jak śpiewa mistrz Jan Pietrzak. Takich Ol Rybińskich w polskich mediach mogłoby być znacznie więcej, tylko Warszawa z zazdrością strzeże wszelkich posad promując nieudaczników, miernych, ale wiernych. Kiedy zerwiecie z takim myśleniem? Oto jedna z opinii przedstawicielki warszawskiej elity pod jednym z moich artykułów: To jest nikczemne, mieszkać gdzieś w świecie i urządzać nam życie. Kto się wyprowadził z Polski nie powinien mieć prawa głosować i wybierać nam rządzących.” Emigrant Paderewski pewnie by zapłakał w tym momencie, ale jest to efekt negatywnego przedstawiania szczególnie Polonii amerykańskiej w polskich mediach. Ostatnim filmem z głupim artystą z Chicago co to nic nie umie i nic mu w życiu nie wyszło jest postać Rickiego w filmie pt. „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach” w reżyserii Kingi Lewińskiej z 2016 roku.
Jednym z najciekawszych fragmentów wspomnianej konferencji, oprócz prezentacji dra Marka Błażejaka z Niemiec, był pomysł red. Stanisława Michalkiewicza o tym jak rozwiązać problem udziału Polonii w życiu politycznym poprzez dopuszczenie Polonii do udziału w pracach polskiego Sejmu. W chwili obecnej 20 milionów Polaków mieszkających poza granicami, nie ma żadnej reprezentacji w polskim parlamencie. Red. Michalkiewicz proponuje 16 posłów z 4 okręgów kontynentalnych i możliwość utworzenia klubu poselskiego i udziału jego przedstawiciela w Konwencie Seniorów.
Dla zakompleksionych warszawskich elit pozbawionych jakiejkolwiek wizji przyszłości, ze złą, nepotystyczną polityką kadrową istotna powinna być refleksja na przyszłością relacji Polonii amerykańska-Polska i zerwanie z podejściem, że to Warszawa musi wszystko i wszystkich kontrolować. Warto więc się uczyć kto kim jest w świecie Polonii, znać ich nazwiska i umieć się z nimi komunikować. Teraz komunikacja z polskimi instytucjami lub politykami polega na tym, że aby się od nich coś uzyskało nawet informację trzeba ich znać osobiście. Odpowiadanie na emaile praktycznie nie istnieje a tzw. w kulturze amerykańskiej „follow up” czyli podtrzymywanie kontaktów czy sprawdzania poziomu wykonania jakiegoś działania w Polsce budzi zdziwienie.
Historia pokazuje, że relacje pomiędzy Polonią amerykańską a państwem polskim są pełne dziwnych sytuacji. Warto przypomnieć tutaj skandaliczny powrót ochotników z Błękitnej Armii do USA, gdzie bezpośrednio w tę nieprzyjemną sprawę interweniowali amerykańscy kongresmeni. Pamiętamy także niepowodzenia dyplomacji II Rzeczpospolitej w sprawie przymuszania do udziału Polonii amerykańskiej w organizacji Polonii świata „Światpol”. Polonia amerykańska nigdy nie została formalnym członkiem tej organizacji. Lista zasług Polonii jest ogromna. Nic dziwnego, że za to właśnie Polonia, była inwigilowana i rozbijana przez wrogów Polski i proces ten bynajmniej nie zatrzymał się w 1989 roku. Doktryna wszystkich służb PRL, a zwłaszcza ich ostatniego szefa gen. Kiszczaka zakładała dezintegrację polonijnych organizacji poprzez wprowadzanie do nich agentów wpływu i stopniowe ich wygaszanie.
Zdaje się, że jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji dla „niechcianej” w Warszawie Polonii amerykańskiej jest stworzenie małego i sprawnego projektu, który zacząłby jednoczyć Polonię jako całość wokół jednego ponadpartyjnego celu, że strukturami w poszczególnych krajach. Istotą działalności rodaków poza krajem powinna być aktywna i globalnie prowadzona polityka wewnętrzna w obrębie samej Polonii. Jej głównym kierunkiem powinno być wzmacnianie udziału Polonii w życiu politycznym kraju zamieszkania, jednak przy równoczesnym pielęgnowaniu i ochronie polskości tak, jak to miało miejsce w czasach świetności ruchu polonijnego. Możliwe jest to tylko w momencie, gdy przyciągniemy potencjał intelektualny Polonii (ok. 1500 polskich profesorów w USA, ludzi kultury, biznesu, lekarzy) oraz konserwatywną i lewicową klasę średnią, która jest maszyną do głosowania. Należy się również zastanawiać jak uruchomić zgromadzone przez dziesiątki lat zasoby finansowe drzemiące na kontach organizacji starej Polonii. Są więc ludzie, są też środki. Najważniejsze jest w tej chwili znalezienie Paderewskiego XXI wieku, który połączy wodę i ogień, aby obudzić, „śpiącego olbrzyma”. Polonia amerykańska może być znaczącą siłą polityczną w USA, która może odegrać kluczową rolę w polityce amerykańskiej. Propolskiego lobbingu w USA nie zastąpi żaden inny: niemiecki, żydowski czy marsjański. Nie możemy z uporem tkwić z wąskimi priorytetami dla Polonii, które są agendą tylko małej grupy osób. Należy zbudować system transparentnych stypendiów i narzędzi, które umożliwią naszym młodym pokoleniom emigracji odpowiednią karierę w naszym kraju zamieszkania.
Budzi się tożsamość narodowa Polonii i świadomość polskiego interesu narodowego. Polonia amerykańska podejmuje coraz więcej samodzielnych inicjatyw i akcji. Światowa geopolityka podpowiada nam, że jest to właśnie najdogodniejszy moment na tego typu działanie, aby dynamicznie pójść w kierunku odtworzenia politycznego znaczenia Polonii amerykańskiej w Stanach Zjednoczonych. Do tego jednak niezbędny jest nowy, transparentny, ponadpartyjny lider. Musimy na ten temat rozmawiać, przełamywać lody i działać ponadpartyjnie. Dalsze dzielenie i rozbijanie Polonii jest idiotyzmem i prowadzi do jej asymilacji, samozagłady i jest zaprzeczeniem Pax Polonica. Zacznijmy w końcu poważnie myśleć o potencjale, który mógłby globalnie pracować dla Polski.

Polacy nie mają świadomości istnienia polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą.

Polacy nie mają świadomości istnienia polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą.
felieton w Tygodniku Solidarność.
Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą POLONIKA wraz z Instytutem ARC Rynek i Opinia przeprowadził w 2018 roku badanie, którego celem było rozpoznanie wiedzy i świadomości Polaków na temat polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą. Celem badania było również wyznaczanie kierunków działań w obszarze popularyzacji polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą. Oto niektóre wnioski z badań: „73 proc. badanych osób nie wiedziało, co oznacza słowo polonik, a 29 proc. pytanych nie udzieliło odpowiedzi na pytanie, co rozumieją pod pojęciem polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą. 59% podręczników nie zawiera żadnej wzmianki o polskim dziedzictwie kulturowym za granicą. Wśród Polaków mających wpływ na kulturę światową najczęściej wymieniano Fryderyka Chopina (28% respondentów), a także Adama Mickiewicza (20% respondentów) oraz Marię Skłodowską-Curie (17% respondentów). Respondentom zostało również zadane pytanie, czy w czasie podróży zagranicznych poszukują miejsc, zabytków lub zdarzeń związanych z polską kulturą. W przypadku odpowiedzi twierdzącej respondenci zostali poproszeni o wskazanie trzech przykładów takich miejsc. Aż 92% badanych zadeklarowało, że nie interesują ich ślady polskiej kultury za granicą. Smutny obraz wyłania się z tych danych. Miejmy nadzieję, że badanie to stanie się przyczynkiem do rozpoczęcia profesjonalnej debaty na temat relacji Polonia a państwo polskie. Istotnym działaniem, byłoby również przyjrzenie się problemowi udziału polskiej emigracji w życiu kulturalnym, społecznym i politycznym Polski. Jestem chyba nielicznym wraz z profesorem Chodakiewiczem, przykładem polskich emigrantów z USA, którzy mają okazję tworzyć przekaz „Tygodnika Solidarność”. Trudno byłoby znaleźć podobny taki przykład w innych polskich mediach. Czy oprócz Senatu, mamy ekspertów od Polonii w polskich ośrodkach władzy? I nie chodzi tutaj o przysłowiowego „szwagra z Chicago”, ale autentycznych ekspertów, którzy zamieszkują i posiadają udokumentowane doświadczenie swojej działalności na rzecz emigracji za granicą. Czy widzimy konieczność współpracy z Polonią? Jest nas ponoć 60 milionów z czego 20 mieszka za granicą. Chcemy przecież budować synergię, ale czy rozumiemy drugą stronę? Przykłady można mnożyć, chociażby z tego roku. Na przykład zaangażowania się polskiej emigracji w zablokowanie słynnej ustawy S.447 czy obrona pomnika katyńskiego w New Jersey. W obu tych wypadkach karygodnym błędem był absolutny brak komunikacji, nikt z nikim nie rozmawiał ani nikt do nikogo nie dzwonił. Nie ma strategicznych badań nad Polonią a ostatnie badania przeprowadził Piast Institute z Michigan z 2013 roku. Nikt w Polsce nie interesuje się polonijnymi mediami. Nie ma też żadnej mapy poloników na świecie, a polskie instytucje turystyczne ich nie promują, bo o nich nic nie wiedzą. Jeśli chcemy budować synergię pomiędzy polską emigracją a państwem polskim to jej istotą jest profesjonalne działanie, komunikacja, wzajemny szacunek i odpowiedni ludzie. Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą POLONIKA wykonał pierwszy krok w tym kierunku i chciałbym Wam za to podziękować.

O propolskiej polityce historycznej zza oceanu słów kilka….


O propolskiej polityce historycznej zza oceanu słów kilka….

Realizacja polskiej polityki historycznej w Stanach Zjednoczonych jest jednym z najważniejszych zadań polskiego państwa i polskiej emigracji. Ponieważ nie istnieje żadna sprecyzowana wizja polityki historycznej, ani nie ma transparentnych narzędzi do jej realizacji, często zdarza się tak, że aby zaspokoić potrzebę przybliżania polskiej historii i kultury w Stanach Zjednoczonych i na świecie, problemem tym zajmują się po prostu ludzie szlachetnego serca, którzy widzą tę potrzebę i realizują konkretne zamierzenia. Warto wymienić tu Norma Conard’a, jego uczennice z Kansas i projekt „Life In A Jar”, którym spopularyzował Irenę Sendler na świecie. Warto wspomnieć kuratorkę z Milwaukee Art Muzeum z Wisconsin, Laurie Winters, która pokazała Ameryce polskie malarstwo przez realizację w trzech ważnych amerykańskich miastach: Milwaukee, Saint Luis i Los Angeles wystawę jej autorstwa „Leonardo da Vinci and the Splendor of Poland”. Niestety żadna profesjonalna organizacja w Polsce nie wspiera już więcej tych osób. Nikt do nich nie dzwoni, nie wysyła żadnych emaili, ani nie planuje, żadnych przyszłych zamierzeń. Norm Conard otrzymał tylko dyplom uznania od Pani Konsul z Chicago. W ubiegłym tygodniu przeprowadziliśmy jako „Tygodnik Solidarność” ekskluzywny wywiad z Markiem Proboszem, polskim aktorem mieszkającym w Kalifornii, który wystawiał spektakl pt.” Ochotnik do Auschwitz” na największym na świecie festiwalu teatralnym jednego aktora - UNITED SOLO w Theatre ROW na Broadwayu. Marek Probosz otrzymał tam prestiżową nagrodę dla najlepszego spektaklu dokumentalnego na tym festiwalu. Gratulacje Marku!!!
Co może zrobić jeden kompetentny i utalentowany człowiek? Może zrobić wiele. Przykład Marka Probosza napawa optymizmem i nadzieją. Z drugiej strony od 2005 nie powstał jeszcze żaden film hollywoodzkiego formatu o jednym z „najważniejszych bohaterów 20 wieku” jak napisał o Pileckim The New York Times. Sadzę, że ta nagroda niezmiernie ułatwi drogę naszym profesjonalnym ekspertom z Warszawy do Pana Marka Probosza, który niewątpliwie wie, jak zrobić taki film i z kim zjeść lunch w tej sprawie w Los Angeles.
Mam nadzieję, że nikomu w Polsce nie trzeba tłumaczyć jak istotna i ważna jest dla polskiej polityki historycznej postać Rotmistrza Witolda Pileckiego i jego roli jaką odegrał w światowej historii. Czas, aby zacząć promować polską politykę historyczną, nie lokalnie w Polsce, ale globalnie na świecie, poprzez nakręcenie anglojęzycznego filmu, który jednocześnie przedstawiałby skomplikowaną prawdę o polskiej historii przed, w trakcie i po drugiej wojnie światowej. Postać i losy Rotmistrza Pileckiego są idealnym materiałem na scenariusz dla prawdziwego hollywoodzkiego hitu.
Sytuacja powtarza się: mamy ludzi w osobie Marka Probosza, który od 2005 promuje w USA postać Rotmistrza. Mamy więc „know how”, czyli profesjonalną wiedzę z kim w Hollywood rozmawiać o tej produkcji. Mamy cały sztab Polaków w Kalifornii i w USA, którzy mogą wspomóc ten wysiłek. Teraz tylko należy zadać proste pytanie politykom w Warszawie: Czy zależy nam wszystkim Polakom, aby taki film powstał? Czy istnieje profesjonalny propolski mecenat, który jest w stanie promować globalnie polską historię i postać Rotmistrza Pileckiego?
Waldemar Biniecki

Musimy mieć propolski przekaz medialny za granicą.


Musimy mieć propolski przekaz medialny za granicą.
Felieton w Tygodniku Solidarność.

Wszyscy Polacy, niezależnie od miejsca, w którym mieszkamy cieszymy się z wielkiego święta, jakim była 100 rocznica odzyskania Niepodległości przez Polskę w 1918 roku. Uroczystości nadal trwają w Warszawie, innych polskich miastach oraz skupiskach polskiej emigracji. Media w Polsce pokazywały uroczystości od Morza do Tatr oczywiście po polsku. Jednak trzeba to wyraźnie podkreślić, że uroczystości obchodów odzyskania Niepodległej odbywają się na całym świecie i może warto by pokazywać je tak jak śpiewa w piosence” Żeby Polska była Polską” Jan Pietrzak: „Od Chicago do Tobolska.” Od dalekiej Syberii, gdzie cytując za Polonijną Agencją Informacyjną: „Na Syberii w Irkucku, za ojczyznę modlili się podczas specjalnej mszy, którą transmitowała Telewizja Polonia. By dotrzeć na nabożeństwo niektórzy wierni musieli pokonać ponad 100 kilometrów.” I warto pokazywać takie wiadomości w kilku globalnych językach. Podobne msze odbywały się i będą się odbywać w polskich kościołach na całym świecie. Oprócz mszy odbywały się setki imprez polonijnych od Australii, Nową Zelandię, Syberię, Kazachstan, Turcję do krajów europejskich; oraz USA, Kanadę, Brazylię i inne kraje Ameryki Południowej, Afryki i Azji. Niektóre z nich jak już wspomniałem były i są relacjonowane przez nowopowstałą Polonijną Agencję Informacyjną, która nie posiada jeszcze profesjonalnego portalu, ale jest tam dużo zapału i energii. Trzeba również dodać, że polska dyplomacja i emigracja wywarły bardzo duży wpływ na władze lokalne i rozmaite lokalne organizacje w krajach zamieszkania, aby uhonorować 100 lecie odzyskania niepodległości przez Polskę. Tam, gdzie istnieje zorganizowana emigracja i transparentni liderzy dzieje się bardzo wiele. Nie brak także indywidualnych inicjatyw jak opisywany na portalu Tysol.pl wysiłek Marka Probosza w promocji największego polskiego bohatera, Witolda Pileckiego. Spektakl pod tytułem: "Ochotnik do Auschwitz: Rotmistrz Pilecki" został wystawiony na Broadway'u, właśnie 11 listopada.  Mamy dużo wiadomości z Nowego Yorku, mniej z Chicago, jeszcze mniej z ośrodków, w których nie ma polonijnych mediów, albo działają one tylko lokalnie. Sądzę, że ten problem można rozwiązać jak najszybciej poprzez sieć profesjonalnych korespondentów. System taki może znacznie pomóc w tworzeniu połączeń, między polską emigracją a Polską i znacznie usprawnić synergię w tworzeniu systemu strategicznej komunikacji. Niewątpliwą rolę w tym procesie mogliby odegrać polonijni dziennikarze, w których rząd polski, Polska Agencja Prasowa, Telewizja Polonia, Polskie Radio i inne polskie media powinni jak najszybciej inwestować. Dotychczasowy brak wykorzystania dwujęzycznych polonijnych dziennikarzy, powoduje to, że nikt w krajach zamieszkania nie jest w stanie odpowiadać na zarzuty prasy lokalnej. Musimy również powiedzieć otwarcie, że zachodnie media typu np. „Deutsche Welle” itp. zatrudniają dziennikarzy Polaków do tego, aby szkalować Polskę. W odpowiedzi nie mamy żadnych narzędzi (profesjonalnej polskiej anglojęzycznej telewizji lub portalu) jedynie tzw. ludzi dobrej woli. Warto pokazać 250.000 patriotów w pokojowym marszu w kilku obcych językach. Ten stan rzeczy musi się zmienić jak najszybciej.

Waldemar Biniecki

Emigracyjni bohaterowie Niepodległej - Jan Franciszek Smulski.


Emigracyjni bohaterowie Niepodległej - Jan Franciszek Smulski.
Artykuł w portalu Tysol i prasie polonijnej

Jan Franciszek Smulski chicagowianin, wybitny patriota, rzecznik sprawy polskiej wobec prezydenta USA Wilsona, bliski współpracownik Jana Ignacego Paderewskiego i Romana Dmowskiego, organizator pomocy finansowej dla odradzającej się Polski, emigracyjny inicjator kluczowych dla Niepodległej przedsięwzięć. Pamiętajmy o nim nie tylko w 100 rocznicę odzyskania przez Polskę Niepodległości.
Polscy emigranci zapisali piękna kartę w historii obu narodów. O wybitnie utalentowanych żołnierzach takich jak Kościuszko czy Pułaski wszyscy doskonale wiedzą. O wybitnych artystach takich jak I.J. Paderewski czy Helena Modrzejewska wiedza jest szeroka i powszechna. Sukcesy bardzo często wspomagane lub warunkowane są przez wielkie pieniądze. Tak było w latach walki o odzyskanie niepodległości i tak jest obecnie. Jako, że za kilka dni nastąpi kulminacja obchodów stulecia polskiej niepodległości, warto przybliżyć rodakom w kraju postać wybitnego działacza Polonii w USA, bez którego nie byłoby sukcesu Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera i sukcesów dyplomatycznych J.I.Paderewskiego i Romana Dmowskiego,  postać prawnika, dziennikarza, wydawcy, polityka i co bardzo ważne bankiera JANA FRANCISZKA SMULSKIEGO.
Urodził się 4 lutego 1867 roku w Trzemesznie, niewielkim miasteczku na Kujawach, pod zaborem pruskim. Właściwie nazywał się Jakiński i pod tym nazwiskiem rozpoczął naukę w Polsce. W 1881 roku wyemigrował do Stanów, w których już przebywał jego ojciec Władysław. Ojciec zmienił nazwisko na Smulski, więc i Jan zaczął używać tego nazwiska i tak już zostało do końca jego życia i pod tym nazwiskiem zapisał się w historii Polonii. W r. 1884 został wraz z ojcem współwłaścicielem „Gazety Katolickiej” w Chicago. Odbył studia prawnicze, na opłacenie których pracował jako subiekt w sklepie. Po ich ukończeniu w r. 1890 otworzył własną praktykę adwokacką w Chicago.
Polscy emigranci pracowali bardzo ciężko, po 10 -12 godzin dziennie. Śmiertelność wśród robotników była duża. Często rodzina nie miała za co pochować zmarłego. Nie istniały tanie ubezpieczenia ani zapomogi dla bezrobotnych. Żeby złagodzić trudne momenty ekonomiczne w lutym 1880 roku polscy światli przedsiębiorcy powołali do życia Związek Narodowy Polski, który w pierwszym rzędzie stał się tanią organizacją ubezpieczeniową wspierającą rodziny zmarłych. Obok tanich ubezpieczeń z dochodów z oprocentowania polis członkowskich powstał spory kapitał, który był przeznaczony na cele społeczne. ZNP powołał do życia szereg instytucji wydawniczych i oświatowych. Dzięki niezależności finansowej (od końca XIX wieku majątek ZNP jest obliczany na ponad 0,5 mld dolarów), Polacy zaczęli stawać się licząca się siłę polityczną.  Władzę prawodawczą w ZNP do dziś sprawuje Sejm Związkowy, który zbiera się na obrady co cztery lata.
Jan F. Smulski od wczesnej młodości uczestniczył w działalności organizacji polonijnych. Był członkiem Związku Narodowego Polskiego w Ameryce (ZNP) i Zjednoczenia Polskiego Rzymsko-Katolickiego (ZPRK) publikował w „Gazecie Katolickiej”. W r. 1892 wszedł w skład Komitetu Budowy Pomnika Tadeusza Kościuszki w Chicago zainicjowanego przez ZNP.  W 1893r. uczestniczył po raz pierwszy w sejmie ZNP w Chicago i został na nim wybrany na jednego z tzw. opiekunów kasy ZNP. Od 1894 roku czynnie działał w Związku Sokolstwa Polskiego w Ameryce.
Jeszcze za życia ojca przejął kierownictwo jego biznesów i sam podjął liczne własne inicjatywy ekonomiczne.
W maju 1903 roku uzyskał licencję na prowadzenie działalności bankowej i wraz z innymi przedsiębiorcami polonijnymi założył bank stanowy zwany popularnie bankiem Smulskiego, z siedzibą w samym sercu dzielnicy polonijnej w Chicago z siedzibą na skrzyżowaniu ulic Division, Ashland i Milwaukee. Było to pierwsze tego typu przedsięwzięcie polonijne; jego zarząd i większość personelu były polskie, zaś akcje rozprowadzone pomiędzy Polakami. Bank utworzył też spółkę górniczą do eksploatacji złota nad rzeką Sacramento w Kalifornii. Zyski z tej działalności zapewniły wielkie dochody i podniosły prestiż jego właścicieli.  11 listopada 1904 podczas uroczystości odsłonięcia pomnika Kościuszki w Chicago, Smulski. przemawiał jako pierwszy mówca i odczytał list od prezydenta T. Roosevelta do Polonii.  Zarabianie pieniędzy łączył z działalnością patriotyczną. 28 kwietnia 1908 na czele Polonii chicagowskiej protestował przeciw niemieckiej polityce wobec Polaków.
Po wybuchu pierwszej wojny światowej Smulski był jednym z twórców Polskiego Centralnego Komitetu Ratunkowego (PCKR) i współorganizował pomoc materialną dla ludności polskiej. Równocześnie prowadził działalność dyplomatyczną. Był w składzie delegacji Polonii przyjętej przez prezydenta W. Wilsona w Waszyngtonie i wręczył mu memoriał o potrzebie pomocy dla Polski., przygotowywał utworzenie nowej organizacji politycznej Polonii., która ukonstytuowała się jako Wydział Narodowy Polski. (WNP)
Jako przedstawiciel tego Wydziału Jan Smulski uczestniczył w rozmowach z przedstawicielem Francji w sprawie Armii Polskiej. Nie byłoby możliwym utworzenia tej armii bez finansów zabezpieczających jej utrzymanie i wyposażenie. Smulski. był jednym z głównych inicjatorów zwołania Sejmu Wychodźstwa Polskiego w Detroit (26–30 VIII 1918), na który przybyli Paderewski i Dmowski, przewodniczył temu Sejmowi i w dramatycznym przemówieniu poparł apel Paderewskiego do Polonii o utworzenie dziesięciomilionowego Funduszu Narodowego, przeznaczonego na działania polityczne i charytatywne. Fundusz uchwalono i w następnych miesiącach Smulski w imieniu WNP firmował przesyłanie do KNP w Paryżu dużych sum pieniędzy (100 tys. dol. w listopadzie 1918, 250 tys. dol. w grudniu 1918 i styczniu 1919).
WNP przekazał też w r. 1919 do Polski ok. 100 tys. dol. na cele charytatywne (w tym 40 tys. do dyspozycji Paderewskiego na Polski Biały Krzyż. Fundusze te mogły być wykorzystane na działania polityczne. Przez bank Smulskiego Polonia przesyłała też indywidualnie środki finansowe do kraju (ok. 6 mln dol.). Sukcesem zakończyły się jego starania w kwestii pomocy żywnościowej i materiałowej. W lutym 1919 r. WNP wysłał do Polski statek z żywnością wartości 1 mln dol. Współpracował w tym zakresie z kolejnymi instytucjami pomocowymi kierowanymi przez Hoovera: American Relief Administration (luty-lipiec 1919) i American Relief Administration European Children’s Fund.
Zabiegał o udzielenie Polsce przez Stany Zjednoczone pożyczki na rozwój gospodarczy i sprzedania części zasobów wojennych Amerykańskich Sił Ekspedycyjnych w Europie, oraz poparcie prezydenta Stanów Zjednoczonych dla postulatu przekazania Polsce Gdańska. Dzięki staraniom Smulskiego Polonia wsparła polską akcję na Górnym Śląsku finansowo i poprzez ułatwienie wyjazdu z USA Polakom, chcącym wziąć udział w plebiscycie. 10 stycznia 1920 roku udał się do Polski 1920 przywożąc upoważnienie WNP do wypłacenia 25 tys. dol. na rzecz Funduszu Plebiscytowego.
W sierpniu 1920 roku Smulski. wezwał prezydenta Wilsona do «moralnego poparcia» Polski walczącej z Rosją sowiecką.  W roku 1921 zaangażował się w sprawę poparcia powstania na Śląsku. Zawsze blisko współpracował z Romanem Dmowskim; osobiście wsparł finansowo powstanie dziennika „Rzeczpospolita”. Wielkie znaczenie miała jego pomoc finansowa dla powracających do Ameryki żołnierzy Błękitnej Armii. Po odejściu z rządu J.I.Paderewskiego ciągle jeszcze wspierał różne społeczne i charytatywne akcje, Nadal przekazywał niewielkie sumy środowiskom krajowym zbliżonym do Paderewskiego; ale jego bank, mimo wkładów szacowanych na 20,5 mil ówczesnych  dolarów przeżywał trudności związane w dużej mierze z oszczerczymi wystąpieniami środowisk żydowskich z Nowego Yorku.
Bardzo trudną sprawą z jaką przyszło zmagać się Smulskiemu, był narastający konflikt polsko-żydowski, wywołany różnymi sprawami natury gospodarczej, politycznej i obawami organizacji żydowskich w Ameryce o status ludności żydowskiej w odrodzonej Polsce. Na łamach prasy i drogami dyplomatycznymi doprowadzał do porozumienia, ocalając w ten sposób wizerunek Polski i Polaków w przededniu konferencji pokojowej w Paryżu.
Zabiegi o finanse i mediacje między zwolennikami różnych wizerunków i różnych dróg do niepodległej Polski wyczerpały Smulskiego. Poważna choroba serca i seria wyczerpujących operacji chirurgicznych załamała go psychicznie. 18 marca 1928 roku popełnił samobójstwo. Jego grób znajduje się na cmentarzu Św. Wojciecha w Chicago. Jan Ignacy Paderewski w r. 1939 apelował do Polonii, by zagościł w niej „dawny, wielki duch Smulskich”. Historyk polonijny Karol Wachtl, nazwał go „bezsprzecznie wybitnym, może najwybitniejszym typem dobrym Polaka-Amerykanina, umiejącego godnie godzić ideologię polską z amerykańską”.
Jan F. Smulski został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Polonia Restituta w 1923 roku i francuską Legią Honorową.
Katarzyna Murawska, Wisconsin
Waldemar Biniecki, Kansas
Fotografia zamieszczona w 1905 roku w "The National Civic Federation Review", Vol. 4, nr 8, s. 3, udostępniona przez University of Illinois Urbana-Champaign.
Źródła:
Pienkos D. E., For Your Freedom Through Ours: Polish American Efforts on Poland’s Behalf 1863–1991, New York 1991;
Polonia wobec niepodległości Polski w czasie I wojny światowej, Red. H. Florkowska-Frančić, M. Frančić, H. Kubiak, Wr.–W. 1979
Stosunki polsko-żydowskie w Stanach Zjednoczonych Ameryki w latach 1918–1921, L. 1988; Wachtl K
Waldo A., Sokolstwo. Przednia straż narodu. Dzieje idei i organizacji w Ameryce, Pittsburgh 1953
Czyn zbrojny wychodźstwa polskiego w Ameryce. Zbiór dokumentów i materiałów historycznych, New York–Chicago 1957

Jak tworzyć synergię z kimś kogo się nie rozumie.


Jak tworzyć synergię z kimś kogo się nie rozumie.
felieton w Tygodniku Solidarność.

Felieton ten jest echem zapoczątkowanej debaty w nowojorskim Nowym Dzienniku na temat relacji Polska-Polonia amerykańska. Relacje pomiędzy Polonią amerykańską a państwem polskim są pełne dziwnych sytuacji. Warto przypomnieć tutaj skandaliczny powrót ochotników z Błękitnej Armii do USA, gdzie w tę nieprzyjemną sprawę interweniowali amerykańscy kongresmeni. Pamiętamy także niepowodzenia dyplomacji II Rzeczpospolitej w sprawie przymuszania do udziału Polonii amerykańskiej w organizacji Polonii świata „Światpol”. Polska diaspora przejęła po zdradzie jałtańskiej na siebie ważny obowiązek reprezentowania prawdy historycznej, przechowania polskiej tożsamości narodowej oraz stała się wraz z rządem londyńskim adwokatem polskiej racji stanu. Polonia amerykańska posiada szereg niezaprzeczalnych zasług w budowaniu Niepodległej. Warto się przejść Krakowskim Przedmieściem i obejrzeć wystawy na ten temat. Chcielibyśmy, aby ta wiedza kiedyś dotarła do polskiego społeczeństwa. Chcemy właściwej narracji historycznej: „Tak jak z Oleandrów wyruszała Pierwsza Kadrowa tak samo z Niagara on the Lake wyruszali ochotnicy a nie jeńcy wojenni do Błękitnej Armii- im też należy oddać szacunek i właściwe miejsce w historii Polski.
Dla pełnej kompleksów warszawskiej elity pozbawionej wizji przyszłości, ze złą, nepotystyczną polityką kadrową istotna powinna być refleksja na przyszłością relacji Polonii amerykańska-Polska i zerwanie z podejściem, że to Warszawa musi wszystko i wszystkich kontrolować. Warto więc się uczyć kto kim jest w świecie Polonii, znać ich nazwiska i umieć się z nimi komunikować. Zdjęcie już nie wystarcza.
Istotą działalności rodaków poza krajem powinna być aktywna i globalnie prowadzona polityka wewnętrzna w obrębie samej Polonii. Jej głównym kierunkiem powinno być wzmacnianie udziału Polonii w życiu politycznym kraju zamieszkania, przy równoczesnym pielęgnowaniu i ochronie polskości tak, jak to miało miejsce w czasach świetności ruchu polonijnego. Możliwe jest to tylko w momencie, gdy zaangażujemy cały potencjał intelektualny Polonii oraz konserwatywną i lewicową klasę pracującą. Należy się również zastanawiać jak uruchomić zgromadzone przez dziesiątki lat zasoby finansowe drzemiące na kontach organizacji starej Polonii. Są ludzie, są też środki. Najważniejsze jest w tej chwili znalezienie Paderewskiego XXI wieku, który połączy wodę i ogień, aby obudzić, „śpiącego olbrzyma” jak mawia Pan Adam Bąk z Nowego Jorku. Polonia amerykańska może być znaczącą siłą polityczną w USA, która może odegrać kluczową rolę w polityce amerykańskiej. Polonia musi sama zbudować system transparentnych stypendiów i narzędzi, które umożliwią naszym dzieciom odpowiednią karierę w naszym kraju zamieszkania.
Budzi się tożsamość narodowa Polonii i świadomość polskiego interesu narodowego. Polonia amerykańska podejmuje coraz więcej samodzielnych inicjatyw i akcji. Światowa geopolityka podpowiada nam, że jest to właśnie najdogodniejszy moment na tego typu działanie, aby dynamicznie pójść w kierunku odtworzenia politycznego znaczenia Polonii amerykańskiej w Stanach Zjednoczonych. Do tego jednak niezbędny jest nowy, transparentny, ponadpartyjny lider. Rozmowy trwają.



Wołanie o transparentną, narodową debatę o kierunku rozwoju Niepodległej.
Felieton w Tygodniku Solidarność- listopad

Stoimy dzisiaj na wyraźnym rozdrożu: stało się jasne, że elity Unii Europejskiej po ostatnich hucznych obchodach rocznicy urodzin Karola Marksa, wyraźnej sugestii kanclerz Merkel i prezydenta Makrona o porzucaniu suwerenności krajów narodowych. W owych sugestiach wytyczają nam oni wyraźny kierunek rozwoju Stanów Zjednoczonych Europy jako tworu opartego na fundamentach marksizmu kulturowego i wręcz wykluczają sens istnienia państw narodowych. Z drugiej strony premier M. Morawiecki będąc w lipcu Parlamencie Europejskim nakreślił swoją wizję przyszłości Europy. Według Premiera: „następuje przesunięcie nastrojów państw UE w kierunku państw narodowych współpracujących ze sobą i pilnujących rzeczywistych interesów społeczeństw, które je wybrały (…).
My Polacy odebraliśmy już lekcję marksizmu stalinowskiego i bylibyśmy niespełna rozumu, gdybyśmy zdecydowali się znów budować system, który wyeliminował nam elity oraz zamroził rozwój narodu polskiego na dziesiątki lat. Marksizm kulturowy jest również widoczny w największych miastach Ameryki i Kanady, gdzie „złoci chłopcy” Baraka Obamy realizują swoje programy depcząc i zmiatając w pył tradycje, tych którzy walczyli o Amerykę i ją budowali. Marksizm kulturowy szaleje na wszystkich zachodnich uniwersytetach, a jeśli masz inne zdanie to natychmiast przyczepia się Ci etykietę faszysty albo antysemity. Mamy okazję obserwować szarżę marksizmu kulturowego w trakcie awantury o maszerujących emigrantów ekonomicznych ze środkowej Ameryki. Już się nie liczą ostre, amerykańskie procedury imigracyjne. Liczy się już tylko ideologia.  Nie ma już charyzmatycznych polityków, są tylko skorumpowani przez lobbystów cynicy i hipokryci albo politycznie poprawni celebryci udający polityków, którzy nie mają żadnych moralnych problemów, aby naginać prawo lub historię dla ich politycznych celów. Dziś już politycy nie muszą wygłaszać dobrze napisanych i przemyślanych przemówień. Dzisiaj używają nie do końca przemyślanych słów posługując się twitterem a tysiące akolitów podążają za nimi sieją nowe idee wszem i wobec. W Polsce sytuacja wygląda równie podobnie. Mamy demonstracyjne darcie dokumentów na temat polskiej suwerenności na mównicy sejmowej, niedouczone panienki w amoku wykrzykują:” dość dyktatury kobiet”, a super specjaliści multiplikują nowe święta: „6 Króli” i wypowiadają kwestie, które nie mają wiele wspólnego z obiektywną wiedzą ani praktyką. Czasami są po prostu głupie jak ten cytat „Polska nie jest własnością Polaków. Uważam, że absurdem jest to żeby Polacy czuli się w tym kraju jak u siebie. Polska jest własności całej Europy, i to Europa powinna decydować o sprawach Polski a nie rząd.” W opętaniu za nowoczesnością upadają stare polskie obyczaje, ale najgorszy jest fakt, że zamiast definiować nowoczesną polską rację stanu, zatracamy się w konflikcie prowadzącym do autodestrukcji. A cieszą się z tego tylko nasi wrogowie.
Czas więc na transparentną, narodową debatę o przyszłości Niepodległej. Warto by, aby miała ona miejsce nie tylko od Morza do Tatr, ale od Chicago do Tobolska i obejmowała jak największą rzeszę polskiego narodu.