Wielkanoc zawsze
wywołuje refleksje nad prawdziwością i trwałością wartości, daje nadzieję na odrodzenie życia, prawdy i wartości zawartych w Dekalogu. Wywołuje
refleksje nad istotą rozróżniania co jest dobre dla nas ludzi, Polaków, naszych
rodzin, dzieci, przyjaciół a co jest złe. Wielkość przykładu Zbawiciela można
odnaleźć w wielu historycznych postaciach i wydarzeniach, ale również ostatnie
wydarzenia pokazują, że miłość i wiara w człowieka jest wartością
nieprzemijającą. Chylimy czoła przed francuskim bohaterem pułkownikiem Arnaud
Beltrame, który w imię prawdziwych wartości europejskich poświęcił swoje życie
za inną osobę w zamachu terrorystycznym we Francji.
Trwa na dobre wojna
marksizmu kulturowego ze światem chrześcijańskim. Dla przypomnienia: istotą
marksizmu kulturowego jest stworzenie człowieka nowej generacji. Tak jak w
Rosji sowieckiej i krajach satelickich tworzono: homosovieticus, tak według
koncepcji grupy Altiero Spinelli w Europie, chodzi o stworzenie nowego
kształtowanego i kontrolowanego za pomocą kultury masowej i unijnych dyktatów, multikulturowego
społeczeństwa bez granic, państw, religii, historii, a przede wszystkim bez
jakiejkolwiek własnej tożsamości i narodowej identyfikacji. Oto fragment
deklaracji programowej tej grupy: „Historia Unii Europejskiej udowodniła, że
to +więcej Europy+, nie mniej, jest odpowiedzią na problemy, przed którymi
stoimy. (…) Nacjonalizm jest ideologią przeszłości. Naszym celem jest federalna
i postnarodowa Europa, Europa obywateli”. Podobna sytuacja ma miejsce w
Ameryce, gdzie kolejno prezydenci Clinton i Obama, powoli i po cichu wymieniali
kadry i wprowadzał politykę multikulti. Kanada z jej „operetkowym premierem” staje
się przykładem państwa groteski i slapstiku. Jednym z istotnych elementów
światowego marksizmu kulturowego jest zastąpienie wartości wynikających
bezpośrednio z dekalogu, kultem pieniądza i wyścigu szczurów, aby jak najwięcej
posiadać i zastępować posiadane gadżety ciągle nowszymi. Wyścig trwa. A istota
wartości chrześcijańskich, czyli rodzina jest najbardziej atakowana w
telewizji, kinie, teatrze, uniwersytecie, szkole, mediach i gdzie tylko można.
Cała ta batalia jest doskonale opracowana i finansowana przez prywatne
fundacje, poszczególne rządy i inne instytucje.
Wojnę taka toczą też
polscy politycy, którzy w batalii o polskie Bóg, Honor, Ojczyzna, polską
suwerenność i prawdę historyczną siłują się raczej sami z sobą, z politycznie
poprawnymi słupkami popularności i własnym elektoratem, nie do końca świadomym
tego co naprawdę się wokół niego dzieje oraz siłami tajnych służb, które od
dawna walczą z polskim modelem patriotyzmu i chrześcijańskich wartości. Mamy
wrażenie, że to, co robią nasi reprezentanci, ciągłe ich przepraszania za
grzechy przez nas niepopełnione, ciągłe dziękowania za coś, co nie jest wcale
wyjątkowe, albo za coś, za co nam – Polakom należą się podziękowania, to
wszystko zdumiewa nas, pozbawia nas godności i dalej wpisuje się w politykę
wstydu. Przykładem niech będzie wczorajszy marsz żywych i wiele poprzednich
wydarzeń, w których zdecydowanie zabrakło zaprezentowania polskiego punktu
widzenia.
W okresie
wielkanocnym w kwestii obrony polskich wartości wybrzmiały dwa głosy od
polskich hierarchów: jeden z samej Jasnej Góry: „Wspomnijmy tutaj bardzo ważne,
trudne przesłanie, że dzisiaj w świecie i w Europie robi się wszystko, żeby
Polskę osłabić w jedności! I niebudowaniu na prawdzie historycznej, żebyśmy byli
ciągle na kolanach, upokarzani złem, kłamstwem, zbrodniami” Abp. Depo
oraz z Krakowa: „Wobec Piłata zastosowano mechanizmy, które i dzisiaj są nam bardzo
dobrze znane: ulica i zagranica.” Abp. Jędraszewski. Trzeciego,
świeckiego głosu z Wielkiego Piątku nie skomentujemy ani nie zacytujemy, bo
jest nam wstyd.
A co się stało, z
naukami Jana Pawła II? O moralności, miłości do Ojczyzny, patriotyzmie,
szacunku dla drugiego człowieka? Dlaczego nie wszyscy hierarchowie uczą nowe
pokolenia tych uniwersalnych wartości, które wynikają z nauk tego największego
Polaka? Wszyscy ciągle pamiętamy kazania w różnych częściach Polski i te setki
tysięcy ludzi. Gdzie Oni są, teraz, gdy opętani żądzą nienawiści do życia
protestują na ulicach, aby potem wsiąść do luksusowych samochodów i odjechać do
domów kupionych za judaszowe srebrniki.
Co się stało z
przekazem:” nie lękajcie się” w chwili, gdzie wszystkie możliwe siły
występują wspólnie przeciw Polsce. Czy naprawdę brakuje w Polsce wizji
komunikacji strategicznej, czy jest to raczej brak woli politycznej
odpływającej, gdzieś w siną dal na francuskim jachcie za pieniądze polskich
podatników, albo jest to ciągłe oczekiwanie na to co powie i zadecyduje
„Naczelnik Państwa”. Celowo używamy cytatu z red. Michalkiewicza, życząc mu
rychłego powrotu do zdrowia.
Długo i naiwnie
Polonia na całym świecie oczekiwała otwarcia i działań kolejnych rządów III RP,
w celu włączenia Polonii w proces zmian struktury politycznej i społecznej III
Rzeczpospolitej, tak jak to miało miejsce u zarania II Rzeczpospolitej. Po 1989
roku to Polacy żyjący na emigracji jako pierwsi zostali odepchnięci od udziału
w polskim życiu społecznym i politycznym z jednym zastrzeżeniem: pieniądze od
rodaków spoza kraju powinny nadal płynąć do Polski wartkim strumieniem. Według
danych Banku Światowego z 2015 roku, Polonia amerykańska co roku wysyła do
Polski przeszło 900 milionów dolarów; z relacji Polskiego Radia, wynika, że
Polacy z Wielkiej Brytanii każdego roku transferują do kraju ok. 3 mld funtów.
Jeżeli teraz nie
podejmiemy działań wzmacniających znaczenie polonijnych organizacji na świecie
za 15 lat nie będzie już czego wzmacniać. Od lat bowiem trwa proces asymilacji polskiej
diaspory w społeczeństwach, w których ona zamieszkuje. Rządy PO-PSL nie
wspierały Polonii jako polskiej diaspory, bo była to grupa narodowa, która
według wytycznych Unii Europejskiej miała się wtapiać w społeczeństwo
wielokulturowe. Stworzono jednak szczelny system finansowania, dbający o
spolegliwość Polonii wobec okrągłostołowego establishmentu, dbając uważnie, aby
czasem Polonia nie angażowała się w politykę. Paradoksalnie, efekt działań tych
idących już w dziesiątki organizacji i fundacji jest taki, że im więcej środków
przyznawanych Polonii, tym mniejsze jej zaangażowanie w obronę dobrego imienia
Polski. Generał Kiszczak zapewne chichocze w piekle, bo wypełnia się jego
słynna doktryna.
Po płomiennych
apelach marszałka Senatu Karczewskiego i ministra MSZ Dziedziczaka do Polonii: „o
reagowanie na przejawy antypolonizmu" na Wawelu obył się swoisty hołd
lenny w postaci podpisania przez przedstawicieli największych organizacji
polonijnych apelu: o wzmacnianie więzi ze wspólnotą budującą Polskę taką, jaką wymarzyli
sobie jej przodkowie – wolną, podmiotową, sprawiedliwą i bezpieczną,
wyrastającą z chrześcijańskich fundamentów Europy. Hołd lenny miał
tylko znaczenie dyplomatyczne, albowiem w licznych listach beneficjentów
senackich grantów powiedziano Panu Marszałkowi: "Polskę zawsze wspieraliśmy i
wspierać będziemy, ALE ODMAWIAMY wsparcia działań obecnych polskich władz w tej
dziedzinie" – to odpowiedź niektórych polonijnych organizacji
zwłaszcza tych, które ze swoich misji wykreśliły hasło: Bóg, Honor, Ojczyzna. Flagowe polonijne projekty w Ameryce i w Europie milczą w momencie, gdy
polska racja stanu potrzebuje ich wsparcia.
W chwili obecnej
stało się jasne, że jedynym, spektakularnym sukcesem polskich elit w Warszawie
wobec Polonii jest 30 tysięcy szkolnych legitymacji, dla polonijnych dzieci z
dużych ośrodków miejskich. A jest nas ponoć 20 milionów co stanowi 40% polskiej
populacji na świecie. I tyle na temat dobrej zmiany w świecie emigracji.
Nadchodzi jednak taki
moment, że nie można już dłużej czekać na sygnały z Warszawy. Jako Polonia
patriotyczna głosowaliśmy na idee reformy państwa polskiego w postaci programu
wyborczego Prezydenta Dudy i programu dobrej zmiany. Czekamy już dwa lata na
jakiekolwiek wspólne przedsięwzięcia, ale albo w wyniku indolencji, braku woli
politycznej lub ciągłej akceptacji doktryny okrągłego stołu- trzymania Polonii
z dala od wpływu na polską politykę, Polonia pozostaje na marginesie polskiego
życia społecznego i politycznego. Proces ten widać jak na dłoni, podczas ciągle
trwającej akcji Stop Act H.R 1226, gdzie
warszawskie elity stosują wobec Polonii popularną zabawę dla dzieci, „stary
niedźwiedź mocno śpi”. Udając, że żydowskie roszczenia bezspadkowe nie istnieją
i Polonia też w tej zabawie nie istnieje i wszystko będzie cacy, bo my też
jesteśmy narodem wybranym i wszyscy znają i podziwiają naszą historię. Tylko,
że to nie zabawa tylko fakty, a zawsze głodny niedźwiedź nie odpuści, bo kiedy
polonijni woluntariusze rozmawiali ze stafersami kongresmenów, amerykańscy
senatorowie, „w podskokach”, podpisywali list do Premiera Morawieckiego. Ale co
się dziwić z jednej strony mamy polskich woluntariuszy z drugiej strony wysoko
opłacanych żydowskich lobbystów latających tylko biznes klasą, z trzeciej
strony profesjonalne głuche milczenie. Nie chcemy już wnikać z czego ono
wynika. Historia rozsadzi, kto bronił polskiej racji stanu. Stało się coś
jeszcze: do świadomości wszystkich Polaków dotarła nowa narracja: Polonia
amerykańska wraca w polskiej świadomości w krąg liczących się proaktywnych
obrońców polskiej racji stanu. Prawie wszyscy w Polsce wiedzą, co to są ustawy
s.447 i HR 1226. Stało się to dzięki nagłośnieniu problemu roszczeń
bezspadkowych przez Polonię amerykańską i red. Stanisława Michalkiewicza.
Pierwszy krok w kierunku odbudowy propolskiego lobbingu w USA został wykonany.
Staje się także coraz
bardziej jasne, że Polonia sama musi wypełnić swój patriotyczny obowiązek wobec
polskiej racji stanu, Polski i polskiego narodu. Akcja przeprowadzona w
Waszyngtonie, była pierwszą tego typu. Kolejne akcje prawdopodobnie będą się
odbywały również w Waszyngtonie i w okręgach wyborczych w poszczególnych
stanach. Teraz przychodzi czas na edukowanie kongresmenów i senatorów o
niekonstytucyjności tych ustaw, ustawie z 1960 roku, oraz nieznanych dla opinii
amerykańskiej faktach historycznych.
Polonia na całym
świecie musi także posiadać długofalowy program na przetrwanie. Ewentualna
wygrana marksizmu kulturowego spowoduje błyskawiczną asymilację polskiej
diaspory i utratę dla państwa polskiego możliwości posiadania efektywnego
lobbingu polityczno-ekonomicznego. Doskonałym przykładem asymilacji polskiej
diaspory jest stan Wisconsin, gdzie co 9 mieszkaniec tego stanu posiada polskie
pochodzenie. To w stanie Wisconsin powstał słynny znaczek milenijny z polskim
orłem w koronie z krzyżem wydany na 1000 lecie państwa polskiego przez
amerykańską pocztę. Tutaj działał charyzmatyczny kongresmen Klemens Zabłocki i
wielu innych wielkich Polaków. Tutaj wychodziła liczna polska prasa. Tutaj
ksiądz Dąbrowski zakładał drugą w USA polską wieś. Tutaj ksiądz Kruszka napisał
pierwszą „Historię Polaków w USA”. Jednak pierwsza rewolucja kulturowa końca
lat 60, proces inwigilacji środowisk polonijnych przez komunistyczną bezpiekę,
brak kontaktu z krajem i brak charyzmatycznych liderów, położyły kres rozwojowi
tej społeczności. Czas więc sięgnąć do źródeł i szkolić młodych liderów, którzy
za kilkanaście lat nie dopuszczą do upadku polskiej społeczności na świecie. Jednak
to wszystko wymaga profesjonalnych działań, wizji, skutecznej strategii,
wykształconych, proaktywnych liderów, którzy znają się na zarządzaniu i umieją
współpracować w grupie.
Aby dopełnić czary przypomnijmy w tych trudnych,
zrelatywizowanych czasach uniwersalną definicję, Jana Pawła II: „Patriotyzm
oznacza umiłowanie tego, co ojczyste: umiłowanie historii, tradycji, języka czy
samego krajobrazu ojczystego. Jest to miłość, która obejmuje również dzieła
rodaków i owoce ich geniuszu. Próbą dla tego umiłowania staje się każde
zagrożenie tego dobra, jakim jest ojczyzna. Nasze dzieje uczą, że Polacy byli
zawsze zdolni do wielkich ofiar dla zachowania tego dobra albo też dla jego
odzyskania”.
Nikt nam Polonii
prawa do patriotyzmu tak pojmowanego nie odbierze. Polonia ma w sobie
wystarczająco godności, aby bronić polskiej racji stanu.
Waldemar Biniecki, Kansas, biniecki@gmail.com
Katarzyna Murawska, Wisconsin, murakate1@yahoo.com
No comments:
Post a Comment