Artykuł ukazał się w Dzienniku Związkowym, Nowym Dzienniku i Gwieździe Polarnej.
Skąd się biorą emigranci? Odpowiedź jest
bardzo prosta: wyjeżdżają z kraju „za chlebem”. To dziewiętnastowieczne
odniesienie nie zmieniło się tak bardzo w realiach nowej rzeczywistości. Dopóki
sytuacja w kraju nad Wisłą się nie zmieni będziemy mieli ciągle do czynienia z młodymi ludźmi opuszczającymi
Polskę ze względów ekonomicznych. Co zrobić by ich zatrzymać? Odpowiedź na to
pytanie jest bardzo prosta i należy ją mocno
podkreślić: tylko silna i dostatnia
Polska zatrzyma emigrację. Co więcej spowoduje podniesienie jej znaczenia
na płaszczyźnie międzynarodowej. Zmierzamy już w tym kierunku, ale droga, którą
kroczymy jest ciągle jakaś wyboista. Jeśli Polska stanie się krajem bogatym to
więcej nie musimy płakać o zniesie dla nas wiz, ani dawać się nabierać na
wspólne wojny. Nikt też nie będzie nam mówił, że Polska nie jest priorytetem
ani nie gra kluczowej roli w polityce zagranicznej jakiegoś innego kraju. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest
to złożony proces i potrwa to jeszcze trochę czasu.
Żyję na tym świecie ponad pół wieku i uczę się
jak nas Polaków postrzegają na świecie.
Pracuję w jednym z amerykańskich uniwersytetów
i mam wrażenie, że emigrantów z Polski traktuje się inaczej niż moich kolegów i
koleżanki z takich Chin, Niemiec albo Francji. Nie jestem emigrantem
ekonomicznym. Jestem emigrantem rodzinnym. Znalazłem się tutaj z powodu
Susy-mojej żony. A obywatelstwo amerykańskie przyjąłem tylko i ze względu na mojego
syna-Daniela. Mieszkam w Stanach już 14 lat i cały czas zbieram moje obserwacje
na temat społeczeństwa amerykańskiego i polskiej diaspory. Jednym z moich
odkryć jest to, że Amerykanie liczą się głównie ze społeczeństwami bogatymi i
silnymi. Dlatego Francja, Wielka Brytania, Niemcy a nawet Chiny budzą u nich
respekt i szacunek a takie wartości jak „za wolność waszą i naszą” można
odłożyć na półkę historii. XXI wiek to zupełnie inna era pozbawiona
charyzmatycznych przywódców, era w której liczy się tylko prosty rachunek
ekonomiczny. Dowiodły tego nasze misje w Iraku i w Afganistanie.
Tyle tytułem wstępu. Przejdę więc szybko do
meritum sprawy a mianowicie do polskiej diaspory, która przy sprawnej polityce zagranicznej mogłaby stać się jej efektywną grupą wpływu na politykę kraju w
których Polacy zamieszkują. Jednakże musimy mieć na tę kwestię jakiś sensowny i
zintegrowany pomysł. Polska prowizorka też musi odejść do lamusa.
Nie dostrzegam takiego pomysłu w pracy z
Polonią ani w USA ani w innych zakątkach świata, w których mieszkają Polacy.
Dlaczego? Bo brakuje nam charyzmatycznych liderów Polonii i pomysłów na
to co taka grupa miałaby robić. Polska
diaspora jest tak jak polskie społeczeństwo w kraju podzielona i tak naprawdę
trzeba zacząć od początku budowanie polskich społeczności na świecie.
Od krótkiej diagnozy przejdźmy do pomysłów.
Jak
wykreować nowych liderów dla polskiej diaspory?
1. Cel działania takiego przedsięwzięcia
powinien być jasno określony: inwestujemy w naszą polską przyszłość w kraju w
którym mieszkamy, chcemy pomóc nam samym i naszym dzieciom, chcemy promować
polską kulturę, język, polski biznes i naukę. Pragniemy jako Polacy żyjący poza
Polską mieć wpływ na politykę kraju w którym mieszkamy.
2. Należy stworzyć przy którymś z uniwersytetów
( w kraju zamieszkania danej grupy) szkołę polonijnych liderów oraz wspomożenie
jej programem zewnętrznym (outreach), model powinien posiadać aspekt dwujęzykowy język
polski i język danego kraju. Załóżmy, że dany uniwersytet posiada katedrę
języka polskiego program ten mógłby być rozszerzony poprzez komponent on line
proponujący kursy języka polskiego, polskiej historii i elementów budowy
polskiej diaspory. Ponadto wyobraźmy sobie dodatkowego konsultanta, który
działa w terenie pomagając budować polską grupę w danym kraju zamieszkania. Nie
byłby on lub ona pracownikiem polskiego konsulatu, co umożliwia mu lub jej
działanie w oderwaniu od płaszczyzny politycznej. Konsultanci Ci powinni promować idee akulturacji czyli funkcjonowania
w kulturze danego kraju bez zatracania własnej kultury czy języka w
przeciwieństwie do asymilacji.
3.Ufundowanie dla najlepszych studentów
stypendium na studia z zakresu budowania społeczności lokalnej i umiejętności
przywódczych (stypendia muszą być obwarowane jasnymi formami prawnymi, które
mówią o pracy dla polskiej społeczności).
4.Promowanie idei działania dla społeczności
lokalnej poprzez ustanowienie nagród za
promowanie polskiego dziedzictwa narodowego ze szczególnym uwzględnieniem
działań ponad podziałami politycznymi.
5.Działania takie powinny być objęte
bezpłatnym patronatem mediów polonijnych z profesjonalną kampanią marketingową
( w tym momencie bynajmniej nie chodzi mi o okazjonalny artykuł lecz o profesjonalną
kampanię. Tutaj przecież też chodzi o ich przetrwanie)
6.Wreszcie może stać już polskie państwo na
profesjonalną organizację rządową, która nie tylko uczyłaby języka polskiego na
wschodzie, ale zajmowała się szkoleniem
i budowaniem lokalnych społeczności dla globalnej polskiej diaspory.
Przykładowe
cele dla grup polonijnych na świecie.
Istotą działalności jakiejkolwiek organizacji
jest dobry i efektywny plan działania. Musi on wynikać z potrzeb grupy.
Programowi musi towarzyszyć także wyraźna wizja. Jako liderzy takich
organizacji musimy pamiętać, że najczęściej posiadamy w niej osoby o różnym
stopniu asymilacji. Sięgając do moich bogatych doświadczeń w pracy z Polonią w
Wisconsin mogę śmiało powiedzieć, że często w sprawach Polonii podejmowane są
decyzje przez osoby, które nie mają zielonego pojęcia o kulturze polskiej,
polskich sprawach. Osoby te zajmują niejednokrotnie wysokie pozycje w
strukturach polskich organizacji i aby ich nie stracić zwalczają skutecznie
tych, którzy próbują coś zmienić. W realiach amerykańskich przekłada się to również ile osób w grupie mówi po polsku i co
zrobić z sytuacją jeśli są w grupie osoby, które nie mówią po polsku albo co
zrobić z takimi ,którzy mówią tylko po polsku? Ponieważ publikuję na ten temat
coraz częściej otrzymuję rozmaite sygnały
od moich czytelników. Ostatnio stałem się również ofiarą ocenzurowania mojego
tekstu na portalu jednej z polskich fundacji w USA, gdzie Polka pracująca w
fundacji finansowanej z pieniędzy polskich podatników powiedziała mi, aby nie
pisać po polsku i potem post został usunięty. Idealnie będzie jeśli projekty czy spotkania
będą odbywały się w 2 językach. I to jest fundamentalna sprawa. Jeśli chcemy
mieć polską organizację lub przedsięwzięcie to musimy zrozumieć, że język
polski nie może być zmarginalizowany bądź wręcz wyrugowany z takiego działania!
Efekty działań takich projektów nie mogą mieć charakteru lokalnego. W dobie
globalizacji ważne jest, aby, działania podejmowane w kraju zamieszkania
Polaków żyły nie tylko lokalnie. W dobie mediów społecznościowych stają się
projektami globalnymi, dlatego muszą być dwujęzyczne. Ważne jest wręcz
angażowanie w polskie projekty za granicą polskich polityków i liderów Polonii
z innych krajów. Asymilacja czy akulturacja? Posługiwanie się językiem
lokalnym rezygnując z języka polskiego jest historycznym błędem. Przykładem
negatywnym jest używanie języka angielskiego przez wiele organizacji o polskim
rodowodzie działających w Stanach Zjednoczonych. Taki fakt wpisuje się bowiem w
aspekt asymilacji polskiej diaspory w kulturę kraju w którym zamieszkujemy. Czas,
aby media polonijne zaczęły promować akulturację w szerszym znaczeniu. Przez dekady
byliśmy karmieni asymilacją i nawet przy zmierzchu tej polityki ciągle brakuje
nam nowego podejścia do polityki społecznej zakładającej wdrażanie akulturacji.
Panie i Panowie redaktorzy-czas na zmiany-to wasze zadanie.
Akulturacja uczy funkcjonowania naszej grupy w
kulturze i języku kraju zamieszkania i umacnia funkcjonowanie i promowanie
naszego języka w kraju zamieszkania. Liderzy polskiej diaspory i dyplomacji
powinni więc używać 2 języków komunikując się ze społecznością w kraju
zamieszkania Polaków. Instytucje, które mienią się jako polskie a nie używające
języka polskiego i lekceważą kontakty z Polską skazane są na przegraną.
A więc: nie musimy się modlić po angielsku w
amerykańskim kościele-możemy zawsze mieć z sobą polską książeczkę do
nabożeństwa. Jeśli przeciętny Amerykanin może powiedzieć Brzeziński to można go
nauczyć wymowy naszego nazwiska. Więc nie Rick tylko Rysiu nie Tom tylko Tomek.
Nie Binieki tylko Biniecki.
Korzystajmy z polskich tłumaczy w oficjalnych
instytucjach, nie dlatego, że nie znamy angielskiego tylko dlatego, że mamy do
tego prawo. Domagajmy się usług w naszym języku. Zwłaszcza w takich miejscach
jak Chicago. To bowiem generuje większą ilość miejsc pracy dla naszych rodaków.
1.Polityka lokalna: Zamiast narzekać na
Polonię, że ta nie głosuje w na przykład
w amerykańskich wyborach, trzeba ją edukować i intensywnie szkolić.
Przestańmy siedzieć za biurkiem i zacznijmy spotykać
się z Polakami w kościołach, klubach i spotkaniach organizacyjnych. Ważne jest trafne
nazwanie takiego programu np.:”Cała Polonia głosuje”, nakreślenie jasnych
celów: kogo popieramy i dlaczego chcemy tam naszych kandydatów. Zebranie grupy
woluntariuszy i ich przeszkolenie i do pracy. Warunkiem realizacji takiego
programu jest porozumienie ponad podziałami. Nauczmy się wspierać polskich
kandydatów niezależnie od tego czy są demokratami, republikanami, czy
zwolennikami PO lub PiS. Nauczmy się także pracować z funkcjonującymi już
lokalnymi politykami polskiego pochodzenia, nawet jeśli są zasymilowani jest
ciągle szansa ich pozyskania do wspólnego działania. Istotne jest również to,
aby osoby duchowne włączyły się w nurt życia społecznego. Polski ksiądz w
polskiej organizacji to najlepszy przykład budowania lokalnej społeczności
szczególnie na obczyźnie. Nie zamykajmy się tylko w parafiach zachęcajmy
wiernych do uczestnictwa w życiu społecznym. Historia polskiego kleru w USA
jest tutaj najlepszą ilustracją. Takie wielkie postacie jak: ks. Leopold
Moczygęba, ks. Józef Dąbrowski czy ks. Wacław Kruszka są doskonałymi wzorcami
do naśladowania.
2.Współpraca międzynarodowa pomiędzy Polską a
krajem naszego zamieszkania.
Idealnym rozwiązaniem jest rozwijanie
współpracy na poziomie miast siostrzanych.
Dobrym przykładem może być współpraca Warszawy
i Chicago, ale ważniejsze są kontakty na poziomie mniejszych miast. Nawiązując
takie kontakty powinniśmy doprowadzić do podpisania umów o współpracy a
jednocześnie znaleźć lokalnego lidera,najlepiej osobę, która nie jest Polakiem ani
nie posiada polskiego pochodzenia, ale jest autentycznie zaangażowana we współpracę
z Polską. Ważne jest, aby projekt nie skończył się tylko na podpisaniu umowy.
Musi on żyć i umieć przetrwać lokalne wybory i zmiany administracyjne. Rolą
polskiej grupy jest stymulowanie tej współpracy również w takich trudnych
momentach. Najczęściej dzieje się tak, że osoby o polskim pochodzeniu nie chcą
się z nikim dzielić kontaktami z Polską i niejednokrotnie dzieje się tak, że
osoba, która odpowiadała za kontakty z Polską zmienia miejsce zamieszkania lub
zmienia pracę – wtedy kontakty z Polską zanikają. Dzielmy się tymi kontaktami
przekazujmy je innym-młodszym.
3.Współpraca naukowa. W czerwcu tego roku
miałem okazję być w delegacji profesorów z Kansas State University do Polski.
Byłem odpowiedzialny za komunikację i logistykę w Polsce. Celem tej misji było
przygotowanie programu (study abroad) dla studentów z KSU. Innym celem tej
misji było nawiązanie kontaktów naukowych z polskimi naukowcami. Wiedza na
amerykańskich uniwersytetach na temat Polski jest bardzo ograniczona. Udział międzynarodowych
naukowców w ramach konferencji naukowych organizowanych w Polsce jest ciągle
mały. Ciągle istnieje brak informacji na temat tego co się dzieje w polskiej
nauce. Nawet Polacy pracujący na amerykańskich uczelniach narzekają na ciągły brak
promocji i programów z polskiej strony. Misja w której uczestniczyłem dowiodła
jednak czegoś ważnego: Polska posiada bardzo dużą ofertę naukową. Wydaje mi
się, że nie potrafimy jej należycie wypromować. Istnieje dużo instytucji
rządowych, fundacji, które nie potrafią się wypromować z polską ofertą. A może
w tym właśnie jest problem, bowiem zamiast mieć kilka takich organizacji warto
mieć jedną a dobrą. Ważne jest bowiem jedno, aby zaangażować amerykańskie i
inne uniwersytety musimy być bardziej przedsiębiorczy w promocji polskiej nauki
i zapraszaniu międzynarodowych naukowców do Polski i realizacji większej ilości
międzynarodowych projektów. Istotną kwestią jest proces umiędzynarodowiania
polskich uniwersytetów. Kochani macie wielu specjalistów Polaków pracujących na
zagranicznych uniwersytetach-rozpocznijcie z nimi współpracę.
4.Współpraca ekonomiczna. Tutaj sytuacja jest
coraz lepsza. Istotą rozwoju tej sfery jest organizowanie się polonijnych biznesów w Izby
Gospodarcze, organizowanie stałych szkoleń dla nich oraz organizacja prezentacji
o biznesie w Polsce i jego możliwościach dla lokalnych biznesów w krajach
zamieszkania. Ważnym jest fakt, aby te
Izby gospodarcze posiadały narzędzia promujące Polskę i polski biznes. Pamiętam
ciągle sytuację sprzed kilku lat, gdzie pracownik PAIiIZ odpisał na moją prośbę
o filmy promocyjne o polskim biznesie: „Proszę wpaść do naszego biura i
dostanie Pan tyle ile Pan chce”. Odpowiedziałem mu: „ale ja mieszkam w USA” a
on na to: „nie możemy ich wysłać ze względu na oszczędności”. Polska
marketingiem stoi.
Izby te nie mogą zamykać się tylko w obrębie
danej aglomeracji, powinny być otwarte na cały kraj- tworząc oddziały w innych
miejscach.
6. Akademia dla polskiej diaspory. Taki
projekt mógł by powstać przy którymś z polskich uniwersytetów i mógłby
funkcjonować w internecie na kilku poziomach dla młodszych dzieci, młodzieży i
dorosłych. Program mógłby zawierać lekcje języka polskiego, polskiej kultury i
historii i wiele innych w zależności od potrzeb uczestników.
Mógłby być projektem matką dla projektów
funkcjonujących w innych krajach zamieszkiwanych przez Polaków. Mógłby również
posiadać program dla liderów polskiej diaspory, pod warunkiem, że osoby
pracujące dla polskiej diaspory posiadają niezbędne kwalifikacje i
doświadczenie w krajach zamieszkiwania Polaków. Istnieje bowiem tendencja, że
fundacje bądź organizacje pozarządowe zajmujące się polską diasporą zatrudniają
osoby, które nie mają pojęcia o pracy z Polakami zamieszkującymi inne kraje.
Jak macie nam pomagać skoro nasze potrzeby
znacie tylko z opracowań i statystyk?
7. Dokumentowanie historii polskiej diaspory.
Jest to jeden z najważniejszych projektów który nie znajduje zrozumienia już od
dłuższego czasu. Od lat współpracuję z Kasią Murawską, która pisze o polskich
bohaterach z terenu Wisconsin, Chicago i Michigan. Kasia pisze artykuły i książki, które wydaje w
większości za własne pieniądze. Brak jest jednak jakiegoś narzędzia
internetowego, gdzie można by publikować biogramy zasłużonych działaczy i
bohaterów polskiej diaspory. Wiele źródeł, dokumentów historycznych, artefaktów
trafia codziennie na śmietnik. Jako przykład można podać kolekcję
Kwaśniewskiego (kliszy i zdjęć polskich emigrantów z lat 1920-30) uratowaną
przez prof. Donalda Pienkosia przed wyrzuceniem na śmietnik. Sam jestem osobą,
która posiada maszynopisy wierszy Michała Przyszlaka- poety z Milwaukee.
Istotne jest, aby te artefakty znalazły właściwe miejsce. Zwiedzając Nowy
Meksyk w jednym ze sklepów z antykami wszedłem do pokoju, który wypełniony był
wizerunkami polskich świętych. Były tam obrazy, figury, książki w języku
polskim w sumie ok. 300 artefaktów. Skąd to masz? zapytałem właściciela. Z
Milwaukee-odpowiedział i zakazał mi ich fotografowania.
Wielopokoleniowe dziedzictwo polskiej
społeczności zostało po cichu wyprzedane na drugim końcu USA. Z kilkunastu
wspaniałych kościołów w Milwaukee wybudowanych
przez Polaków w ich użyciu jest tylko jeden. Najpiękniejsza polska Bazylika św.
Jozefata jest całkowicie zasymilowana a jej archiwa pleśnieją gdzieś w
piwnicach, bo nikt nie potrafi ich odczytać- są napisane po polsku. W
oficjalnych opisach bazyliki nie znajdziemy żadnych informacji o tematach
fresków ani witraży a przecież w bazylice na ścianach widnieją doskonałe kopie
mistrza Styki i wielu innych o których wiedza zanika, bo nikogo to już nie
obchodzi. Co się stało z archiwami polskich gazet, których aż kilkanaście
wychodziło w Wisconsin? Czym żyli Polacy w Wisconsin, gdzie co dziewiąta osoba
posiada polskie pochodzenie? Polscy historycy czekamy na Was.
8.Zapraszam do profesjonalnej dyskusji na ten temat:
Zapraszam na mój blog : http://waldekbiniecki.blogspot.com
lub biniecki@gmail.com
Waldemar Biniecki – urodzony w Bydgoszczy w
1962 r. W USA od 2000 r., żonaty z Susan (profesor na Kansas State University),
syn Daniel Kazimierz 7 lat. Od 2010 r. jest prezesem KPA w Wisconsin. Obecnie
członek założyciel KPA w Kansas i dyrektor rady doradczej Polish American
Communication Initiative – PACI. Właściciel Biniecki Consulting, wykładowca w
Kansas State University, działacz polonijny. Hobby – historia, podróże,
technologia, polityka. Liberalny konserwatysta.
Na koniec pragnąłby podać aktualne źródło
jeśli chodzi o pojęcie akulturacja. Wiele
interpretacji w języku polskim na temat tego pojęcia jest niedokładnych
i oględnie mówiąc są one nie niewystarczające. W swoich rozważaniach opieram
się na następującym źródle: Berry, J. W. (2005).
Acculturation: Living successfully in two cultures. International Journal
of Intercultural Relations. John Berry jest najważniejszym i uznanym
autorytetem w tej dziedzinie: http://www.queensu.ca/psychology/People/Emeritus
-Retired/JohnBerry/John_Berry_CV_FEB_2012.pdf
Trolom dziękuję.
Artykuł ukazał się w Dzienniku Związkowym, Nowym Dzienniku i Gwieździe Polarnej.
Skąd się biorą emigranci? Odpowiedź jest bardzo prosta: wyjeżdżają z kraju „za chlebem”. To dziewiętnastowieczne odniesienie nie zmieniło się tak bardzo w realiach nowej rzeczywistości. Dopóki sytuacja w kraju nad Wisłą się nie zmieni będziemy mieli ciągle do czynienia z młodymi ludźmi opuszczającymi Polskę ze względów ekonomicznych. Co zrobić by ich zatrzymać? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta i należy ją mocno podkreślić: tylko silna i dostatnia Polska zatrzyma emigrację. Co więcej spowoduje podniesienie jej znaczenia na płaszczyźnie międzynarodowej. Zmierzamy już w tym kierunku, ale droga, którą kroczymy jest ciągle jakaś wyboista. Jeśli Polska stanie się krajem bogatym to więcej nie musimy płakać o zniesie dla nas wiz, ani dawać się nabierać na wspólne wojny. Nikt też nie będzie nam mówił, że Polska nie jest priorytetem ani nie gra kluczowej roli w polityce zagranicznej jakiegoś innego kraju. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to złożony proces i potrwa to jeszcze trochę czasu.
Tyle tytułem wstępu. Przejdę więc szybko do meritum sprawy a mianowicie do polskiej diaspory, która przy sprawnej polityce zagranicznej mogłaby stać się jej efektywną grupą wpływu na politykę kraju w których Polacy zamieszkują. Jednakże musimy mieć na tę kwestię jakiś sensowny i zintegrowany pomysł. Polska prowizorka też musi odejść do lamusa.
Tekst ukazał się w Dzienniku Związkowym,Chicago,sierpień 2014http://dziennikzwiazkowy.com/polonia/polska-diaspora-a-asymilacja-nie-tedy-droga/
ReplyDeleteTekst ukazał się w Nowym Dzienniku, Nowy Jork sierpień 2014http://www.dziennik.com/publicystyka/artykul/ocalic-polska-diaspore-przed-calkowita-asymilacja
ReplyDeletetekst ukazał się w Gwieździe Polarnej,wrzesień 2014
ReplyDeletehttp://www.gwiazda-polarna.com/sprawy_18_14_Asymilacja.html