Artykuł ukazał się w Nowym Dzienniku 3 maja 2015 http://www.dziennik.com/publicystyka/artykul/harmonijne-dzialanie
Przede wszystkim jest to temat bardzo kontrowersyjny. Intencją autora nie jest antagonizowanie Polonii. Artykuł ten jest próbą obiektywnego spojrzenia na problem funkcjonowania Polonii jako całości.
Jak wiemy, polska diaspora (Polonia) to szósta największa grupa etniczna na świecie, a ósma w Stanach Zjednoczonych. Z badań przeprowadzonych przez Piast Institute wynika, że członkowie polskiej diaspory w Stanach Zjednoczonych identyfikują się jako “Amerykanie polskiego pochodzenia”, a proces identyfikacji uzależniony jest od długości ich pobytu w USA. Badania Piasta dostarczają dużej liczby informacji o „polskich Amerykanach”. Najbardziej istotną informacją jest fakt, że należymy do jednej z najbardziej wykształconych grup etnicznych w USA. Badania te pokazują także, że emigracja do Stanów Zjednoczonych praktycznie się kończy, z wyjątkiem tzw. emigracji rodzinnej. Według ostatniego spisu federalnego z 2010 roku ocenia się, że w Stanach Zjednoczonych mieszka 9 739 653 osób przyznających się do polskiego pochodzenia, co stanowi 3,0% populacji w USA. Oczywiście w rzeczywistości grupa ta jest większa, ale musimy tutaj wziąć pod uwagę stopień asymilacji. Brak programów edukacyjnych, artykułów i zainteresowania w mediach amerykańskich dla polskiej diaspory powoduje to, że liczba ta będzie systematycznie spadać. W polskiej grupie etnicznej można również wyodrębnić grupę Polaków urodzonych w Polsce. Grupę tę można oszacować na 500 000. W artykule tym pragnąłbym się z Państwem podzielić moimi doświadczeniami w pracy z tymi grupami Polonii aż z trzech stanów: z Wisconsin, Illinois i Kansas.
Dla rozwoju Polonii istotne są dwie grupy Polonii: zakulturyzowanych Amerykanów polskiego pochodzenia, czyli tych, którzy mówią po polsku i funkcjonują w polskiej kulturze, oraz zakulturyzowanych Polaków urodzonych w Polsce, którzy mówią po angielsku i funkcjonują w amerykańskiej kulturze. Warunkiem współdziałania tych grup jest ich harmonijna współpraca. Oczywiście brak jest jakichkolwiek badań na ten temat. W praktyce dominują głównie stereotypy i wyobrażenia o czymś lub o kimś.
Warunkiem do współdziałania i rozwoju, na przykładzie USA, jest zrównoważona liczba członków tych dwóch grup w momentach decyzyjnych. To znaczy, że jeśli zapada jakaś decyzja w sprawie przyszłości Polonii, dobrze by było, aby grono tych osób było zróżnicowane – diversed. Powinno się składać z Polaków urodzonych w Polsce oraz Amerykanów polskiego pochodzenia.
Z moich obserwacji wynika, że władze niektórych polonijnych organizacji nie przykładają należytej wagi, aby posiadać zróżnicowane (diversed) centra decyzyjne (rady dyrektorów, ciała doradcze).
Nie może być tak, aby we władzach istniała zdecydowana przewaga którejś z tych grup. Obie grupy muszą przyznać sobie te same prawa. Nie może być lepszych i gorszych. Tam, gdzie nie ma już Polaków urodzonych w Polsce, skupiska polonijne wyraźnie stają się instytucjami pielęgnującymi pewną subkulturę, koncentrującą się na XIX i XX-wiecznym kanonie polskich potraw, muzyki i tradycji ludowych.
W swojej karierze, zarówno w Wisconsin, Illinois czy Kansas, spotkałem się z wieloma organizacjami polonijnymi podtrzymującymi tę tradycję. Niektórzy aktywiści tych grup nie mieli dobrego zdania o Polakach urodzonych w Polsce, a kryterium doboru Polaków z Polski do danej organizacji była ich umiejętność posługiwania się językiem angielskim przy całkowitej negacji roli języka polskiego i polskiej kultury, nie mówiąc o ich indywidualnych umiejętnościach. Niektóre organizacje posługują się modelem, że aby posiadać wzorcową polską organizację, trzeba trzymać się z dala od Polaków urodzonych w Polsce. Brak umiejętności współpracy tych dwóch grup jest, moim zdaniem, jednym z ważnych elementów utraty polskiej tożsamości i w efekcie asymilacji, czyli wynarodowienia całych pokoleń. Co jest bardzo charakterystyczne, uwidacznia się po raz kolejny brak wzorca lidera otwartego i potrafiącego pracować z obiema grupami. Niektórzy liderzy, aby utrzymać się u władzy, budują interesujące „procedury demokratyczne”– wymieniając się stanowiskami co kilka lat, niczym Putin z Miedwiediewem. W egzekutywach organizacji polonijnych przez „zasiedzenie” władzę wykonawczą piastują tam osoby, które – po pierwsze – nie zawsze wiele wiedzą o Polsce, a tym bardziej o jej kulturze, oraz często podejmują decyzje, które czasami szkodzą Polonii. Należy także „przewietrzyć” i zmodernizować statuty tych organizacji, które w dalszym ciągu pytają o nasz status imigracyjny. Brak otwarcia na zewnątrz lub strach przed nim jest poważną kolejną barierą przyczyniającą się w efekcie do upadku polskiej diaspory. Innym ważnym elementem tego systemu jest nepotyzm, czyli, aby nie utracić władzy lub wpływu na organizację mianuje się synów, córki i innych pociotków. Wszystko zostaje w rodzinie, a ci, którzy mogliby coś zrobić, stoją gdzieś z boku. Brakuje programów skupiających się na autentycznych potrzebach członków. Brak jest także autentycznego zainteresowania przez większość Amerykanów polskiego pochodzenia tym, co się dzieje w Polsce i regionie Europy Centralnej.
Wynika to z braku obiektywnej dwujęzycznej prasy i telewizji. Niektórzy Amerykanie polskiego pochodzenia mają niekiedy problemy z tym, co jest naprawdę istotne dla polskiej organizacji, a co dla nich samych, jako Amerykanów. Pamiętam kiedyś spotkanie z politykiem, który ubiegał się o rekomendację takiej organizacji. Amerykanka polskiego pochodzenia zadała mu pytanie typu: jaki jest jego stosunek do gejów i lesbijek?
Starałem się sytuację nieco zmienić, kontrując: co jest w stanie zrobić dla polskich imigrantów i w jakim stopniu znana mu jest ich sytuacja?
Największym błędem historycznym niektórych Amerykanów polskiego pochodzenia jest traktowanie Polaków urodzonych w Polsce z góry według utartego XIX-wiecznego schematu, wpisując się w ten sposób w etniczną dyskryminację rodaków z kraju. Pamiętam, jak podczas jednego z moich treningów międzykulturowych dyrektor jednej z wiodących korporacji w USA zwrócił się do swoich menedżerów: „Polacy, którzy pracują w naszej firmie w Polsce, biją was na głowę. Są lepiej wykształceni, znają języki obce i dużo podróżują po świecie, ale musicie ich lepiej zorganizować”. Aspiracje Polaków z Polski są coraz większe. Nie przyjeżdżają już tutaj „za chlebem”. Widać to na przykładzie chociażby studentów z Polski, którzy chcą zawojować świat, być niekiedy lepszymi niż inne grupy etniczne, być lepszymi niż sami Amerykanie. Istnieje wiele pozytywnych przykładów Polaków, którzy odnieśli i odnoszą sukces w USA i warto zacząć o nich pisać w polskich gazetach. Mieszka tutaj duża grupa naukowców rozsianych po amerykańskich uniwersytetach. Z powodzeniem prowadzą swoje praktyki polscy lekarze, prawnicy, inżynierowie i informatycy.
Z kolei, jakie błędy popełniamy my – Polacy urodzeni w Polsce? Charakterystyczne jest nasze pieniactwo, ostentacja, szybkie obrażanie się i łatwa rezygnacja z postawionych celów. Charakteryzuje nas nastawienie na szybki zysk bez momentu refleksji inwestowania w relacje z Amerykanami, co trwa dłużej i może przynieść większe efekty.
Brak umiejętności działania w grupie i bycie ekspertem w każdej dziedzinie. Brak umiejętności prowadzenia dialogu. Nie potrafimy się organizować, brak jest nam prezentacji naszego punktu widzenia w języku angielskim. Wszystko jest spontaniczne i prowizoryczne, brak jest nam planowania z co najmniej półrocznym wyprzedzeniem. Nie odpowiadamy na e-maile i nie potrafimy utrzymywać i podtrzymywać kontaktów i znajomości. W tych aspektach powinny też być kierowane do Polonii programy edukacyjne polonijnych organizacji, je też trzeba wprowadzać w XXI wiek.
Spróbujmy jednak dokonać podsumowania i zastanowić się na jakich pozytywnych elementach warto się skupić w budowaniu Polonii. Co więc zrobić, aby wprowadzić więcej działania w tym zakresie?
Istotnym warunkiem zmiany jest odmłodzenie i sprofesjonalizowanie establishmentu władz organizacji polonijnych, dzielenie się władzą. Należy więc modernizować modele spotkań i metody wypracowywania konsensusu. Szkoda byłoby rezygnować z istniejących już organizacji, czekając na ich naturalne wygaszenie. Z kolei zakładanie nowych masowych organizacji musi być zaplanowane, a przy zmieniających się polskich dyplomatach i koncepcjach raczej na to się nie zanosi. Wzmacniajmy istniejące już struktury i wprowadzajmy nowoczesne standardy. Wypracowujmy strategie. Wprowadzajmy nowe osoby z rozumieniem, że odmłodzenie organizacji jest warunkiem ich przetrwania. Bez tych organizacji Polonia za 30 lat przestanie istnieć. Starajmy się raczej łączyć istniejące, czasami tylko na papierze, organizacje z kilku w jedną, solidną. Istotą takich działań jest porozumienie i dialog, a nie obrażanie się na osoby, które mają inne zdanie.
Jakie są zatem istotne mocne strony Polonii? Jest to grupa dobrze wykształcona, warto zainwestować w jej edukację i nowych liderów. W dużych i małych skupiskach ludzkich, pomimo szalejących w latach 60.-70. „polskich dowcipów”, Polonia ma opinię prawych obywateli, płacących podatki i solidnych pracowników. Jesteśmy znani z solidności i niestereotypowych pomysłów w rozwiązywaniu problemów. Nasze krytyczne myślenie, oprócz złych, ma swoje bardzo dobre strony, ponieważ potrafimy w mig rozpoznawać jakiś proces, który w praktyce nie będzie funkcjonował. Polscy inżynierowie i informatycy są z tego znani. Istotną kwestią zaimportowaną z Polski była XIX-wieczna idea pracy organicznej, którą teraz Polonia koniecznie musi odbudować, jeśli chce przetrwać w amerykańskim melting pot, ale to już materiał na kolejny artykuł.
***
Waldemar Biniecki – urodzony w Bydgoszczy w 1962 r. W USA od 2000 r., żonaty z Susan (profesor na Kansas State University), syn Daniel Kazimierz 8 lat. Od 2010 do 2012 r. był prezesem KPA w Wisconsin. Obecnie dyrektor Krajowej Rady Doradczej Polish American Communication Initiative – PACI. Właściciel Biniecki Consulting, wykładowca na Kansas State University; działacz polonijny, publicysta, liberalny konserwatysta E-mail: biniecki@gmail.com
No comments:
Post a Comment