Okiem niepoprawnego optymisty
czyli... jak uzdrowić Kongres Polonii Amerykańskiej?
Artykuł ukazał się w Gwieździe Polarnej, Wirtualnej Polonii, Magazyn Polonia, Nowy Dziennik, Polish Gazette.
Artykuł ukazał się w Gwieździe Polarnej, Wirtualnej Polonii, Magazyn Polonia, Nowy Dziennik, Polish Gazette.
WALDEMAR BINIECKI
Nie wszyscy
wiedzą, że Kongres Polonii Amerykańskiej to największa organizacja polonijna na
świecie. Powstała w czerwcu 1944 r. w mieście Buffalo, w stanie Nowy Jork.
Udział w zebraniu założycielskim wzięło ponad 2500 aktywistów polonijnych z
terenu całych Stanów Zjednoczonych. Cel tego zjazdu był jeden – zjednoczyć
wszystkich Polonusów i Amerykanów polskiego pochodzenia w celu zapewnienia
egzystencji wolnego i niepodległego państwa polskiego po zakończeniu II wojny
światowej. Jak wiemy z historii, tego celu nie zrealizowano.
Gwoli
prawdy historycznej należy dodać, że jednym z celów powstania KPA było też
wsparcie dla prezydenta Roosevelta w jego marszu ku czwartej prezydenturze. FDR
z wielkim cynizmem wsłuchiwał się w opinię polonijnych liderów. Zimno
kalkulował, czy poparcie 6 milionów Amerykanów polskiego pochodzenia pomoże mu
wygrać wybory. Wcześniej zaś zdążył już przehandlować Polskę w Jałcie Stalinowi.
Rok później
w wielu domach zdradzonych Polonusów obrazy z podobizną F.D. Roosevelta
zniknęły ze ścian. Kongres Polonii Amerykańskiej jednak trwał dalej, pomagając
w tworzeniu Programu Osób Rozproszonych po Świecie. Program ten pozwolił ponad
140 tysiącom polskich imigrantów na wjazd do Stanów Zjednoczonych po
zakończeniu II wojny światowej.
KPA
wspierał Radio Wolna Europa, przyczynił się do powołania Komisji Kongresu
Stanów Zjednoczonych do przeprowadzenia śledztwa w sprawie masakry w Lesie
Katyńskim. Po upadku stalinizmu miał swój udział w akcji wysyłania żywności do
Polski, wartej kilkaset milionów dolarów. Liderzy Kongresu przyjmowani byli w
Białym Domu przez kolejnych prezydentów USA. Kontynuując swoją misję, Kongres
Polonii Amerykańskiej nawiązał dialog z Żydami, pokazując jak bliskie są mu
idee internacjonalizmu rozumiane w krajach demokratycznych. Włączył się czynnie
w promocję 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika w Ameryce. Wspierał Komitet
Obrony Robotników i Solidarność. Wartość tej pomocy – oprócz moralnego wsparcia
– przekroczyła 200 mln dolarów. KPA skutecznie lobbował za Polską w sprawie jej
członkostwa w NATO.
Długo można
by rozwodzić się o historii Kongresu i jego niezaprzeczalnych zasługach dla
narodu polskiego, ale lepiej przeczytać ksiażkę mojego przyjaciela i
wieloletniego prezesa KPA w stanie Wisconsin prof. Donalda Pienkosia – „For
Your Freedom Through Ours: Polish American Efforts on Poland’s Behalf,
1863–1991”. Pozycja ta, mimo ubiegłorocznej publicznej deklaracji Longina
Komołowskiego – prezesa Wspólnoty Polskiej – na rzecz tej książki jest
nieosiągalna w języku polskim.
Wielkie nazwiska
W tym
miejscu należy przypomnieć postaci charyzmatycznych przywódców Kongresu Polonii
Amerykańskiej:
Karol Rozmarek (1897–1973) – pierwszy prezes KPA, działacz polonijny, adwokat i
wydawca.
Alojzy Antoni Mazewski (1910-88) – drugi preses KPA, prawnik, działacz polonijny. 3 lipca 1988
r. Prezydent RP na Uchodźstwie Kazimierz Sabbat odznaczył go pośmiertnie Wielką
Wstęgą Orderu Odrodzenia Polski).
Edward J. Moskal (1924-2005) – przedsiębiorca polskiego pochodzenia, działacz polonijny,
trzeci prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej. W 1993 r., za wybitne zasługi w
działalności polonijnej oraz osiągnięcia w dziedzinie polsko-amerykańskiej
współpracy, prezydent Lech Wałęsa odznaczył go Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą
Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. W 1997 r. Moskal został mianowany
honorowym obywatelem Krakowa, a w 2003 r. –Zamościa. Uhonorowany był ponadto
doktoratem honoris causa Akademii Medycznej w Poznaniu.
Tylko w
ostatnim przypadku, mimo znanych kontrowersji dotyczących osoby prezesa
Moskala, ojczyzna nie zapomniała o zasługach tego lidera Kongresu. Pierwszy
prezes jest raczej zapomniany przez historyków i państwo polskie.
Czas na teraźniejszość i przyszłość...
Od 2005 r.
prezesem KPA jest Frank Spula. Jego dziadkowie przybyli do Chicago z Polski w
latach 20., rodzice przyszli już na świat na ziemi amerykańskiej. Spula urodził
się w 1951 r. w Chicago.
Z tym
miastem związana jest cała jego kariera. Tu wychowywał się w polskiej
dzielnicy, tu kończył wszystkie szkoły oraz studia z ekonomii, biznesu i
ubezpieczeń w renomowanym De Paul University. Niewątpliwie Frank Spula jest już
innym typem prezesa. Pytany o kontynuację linii swych poprzedników, mówi:
„Alojzy Mazewski i Edward Moskal byli zupełnie innymi typami liderów. Inne
mieli drogi i doświadczenia życiowe. Przyszło im działać w zupełnie różnej
rzeczywistości politycznej” (za Tygodnikiem Przegląd – Agnieszka Fabian
McGhee). I dalej, kontynuje autorka: „Frank zmierza w dobrym kierunku. W ciągu
dwóch lat odbudował wiele spraw w Waszyngtonie, w tym w Białym Domu i
Departamencie Stanu. Unika wikłania go w sytuacje konfrontacyjne, z jakimi
często przybiegają krajowe siły, aby je wspierał, a inne atakował. W jakiejś
mierze ma do wykonania pracę godzenia ognia z wodą: racji starszej Polonii o
często ultrakatolickich i ultranarodowych poglądach z wizjami świata młodszego
pokolenia, urodzonego w latach 80. i 90., które instytucje o. Rydzyka omijają
szerokim łukiem. Jedni i drudzy są fragmentem tej samej polonijnej
rzeczywistości”.
Prezes
Spula znów został wybrany na kolejną kadencję, na kolejne dwa lata 2013-14
(gratulacje!). Pozostaje jednak pytanie o wizję Kongresu w XXI wieku. Co
prawda, udało się zmienić, dzięki inicjatywie dr. Donalda Pienkosia z
Wisconsin, misję Kongresu, w której nie walczy on już z demonami komunistycznej
przeszłości, a skupia się na przyszłych losach Polonii w USA.
Misja Kongresu
W ubiegłym
roku przy przeredagowaniu misji Kongresu pracowali głównie koledzy o
amerykańskim rodowodzie i jest ona generalnie dobra, z małą dygresją: nie jest
ani zbyt czytelna, ani porywająca.
Moim
zdaniem, misja Kongresu Polonii Amerykańskiej powinna być bardziej jasna i pozwolić
Amerykanom polskiego pochodzenia i Polakom mieszkającym w USA identyfikować się
z nią.
Politycznie
misją KPA było, jest i będzie budowanie profesjonalnego polskiego lobbingu w
USA.
Czego więc potrzebuje KPA?
Postaram
się – w kilku punktach – to zobrazować, przybliżyć i w telegraficznym skrócie
pokazać największe bolączki Kongresu.
1. Jasnego i czytelnego programu dla obu grup tworzących KPA – (Amerykanów polskiego pochodzenia i
Polaków tu mieszkających), które mogłyby zaangażować się i utożsamiać z nim.
Istotą
takiego programu byłoby:
a. dążenie
do wprowadzenia na stałe Polski i Europy Centralnej do polityki zagranicznej
USA,
b. wprowadzenie tematyki polskiej do mediów amerykańskich i podręczników
amerykańskiej historii, zwłaszcza o roli Polski w światowej historii (era
Jagiellońska, bitwa pod Wiedniem, cud nad Wisłą, udział Polski w II wojnie
światowej),
c. tworzenie sieci miast siostrzanych,
d. tworzenie sieci
współpracy pomiędzy uczelniami w Polsce i USA,
e. zaangażowanie Kongresu w
promocję biznesu pomiędzy USA i Polską,
f. promowanie polityków o polskich
korzeniach,
g. dokumentowanie historii Polonii w USA i promocja polskiej
historii i kultury w USA.
Obecnie jestem na etapie zakładania struktury
wydziałowej w stanie Kansas i często zadaję sobie pytanie, co odpowiem, kiedy
ktoś zapyta mnie: jaki program posiada KPA? Jestem w stanie odpowiedzieć na to
pytanie na szczeblu stanowym, ale jeśli jako aktywista KPA mam problemy z
określeniem czytelnego programu na szczeblu krajowym, to co może pomyśleć sobie
potencjalny nowy członek KPA?
2. Dobrej polityki informacyjnej
Jako były
szef Kongresu w Wisconsin i członek-założyciel Kongresu w Kansas chciałbym
uzyskiwać informacje o tym, co się dzieje w KPA na szczeblu krajowym. Szukam
więc na stronie głównej Kongresu:
– są
pytania do kampanii prezydenckiej,
– żadnego gratulacyjnego listu do prezydenta
Obamy,
– nic o polskim święcie niepodległości.
Strona
Facebooka też niewiele mówi: jest coś o nowym polskim ambasadorze i nowym
amerykańskim ambasadorze w Polsce, ale już niczego nie ma nt. ostatniego
spotkania dyrektorów krajowych w Chicago.
Prasa:
Dziennik Związkowy – główny organ Polish National Alliance, którego prezesem jest też
Frank Spula. Wpisuję do wyszukiwarki: „KPA” i... wyskakują artykuły: „Spór o
finansowanie Polonii” oraz „Zaprzysiężenie władz Kongresu Polonii
Amerykańskiej”, Reszta artykułów to materiały archiwalne.
Nic o
spotkaniu dyrektorów czy też o rezolucjach KPA. Żadnych życzeń od KPA odnośnie
święta niepodległości. Nic dziwnego, że media amerykańskie nie piszą o KPA,
skoro samo KPA nic o sobie nie pisze. Nakładają się na to relacje dziennikarzy
z Polski, którzy piszą o Kongresie źle, a jeśli wysyłamy im jakiś materiał, to
nie jesteśmy traktowani poważnie. Nie brakuje też w Polsce „ekspertów od
Kongresu”, którzy nie szczędzą mu razów.
3. Lepszej współpracy z wydziałami stanowymi
Ciekawy
jestem, czy jest taka osoba na szczeblu krajowym, która za to odpowiada? Sam
byłem szefem wydziału w Wisconsin i najlepiej współpracowało mi się z Rysiem
Mazellą. Dzwoniliśmy do siebie, wymienialiśmy pomysły i robimy to nadal. Moje
formy kontaktu z innymi były bardzo podobne do kontaktów z Polską. Wysyłam
emaila – odpowiedź (w wersji optymistycznej) przychodzi po miesiącu. Ciekawe,
czy ktoś weryfikuje dane, które przychodzą do centrali co roku.
Najważniejsza
dla wydziałów stanowych jest koordynacja programów, wymiana pomysłów i sposobów
ich realizacji. Szefowie nie mogą pozostawać sami – Centrala musi ich wspierać.
4. Aktywnego poszukiwania źródeł finansowania
Wszyscy w
Kongresie, oprócz kilku osób w centrali w Chicago i biurze w Waszyngtonie, to
wolontariusze w wieku grubo powyżej 50 lat.
W bardzo
wielu wypadkach poświęcamy nasz prywatny czas – i niejednokrotnie pieniądze –
dla dobra Polski. Może za 10 lat ktoś z Konsulatu RP przypnie do mojej piersi
medal, który będę nosił na polonijne uroczystości i to przy założeniu, że nie
trafię na jakąś czarną listę. Mówiąc poważnie – fundusze to aspekt
najtrudniejszy. Może czas najwyższy zapoznać się z bilansem Związku Narodowego
Polskiego, ponieważ jest on – zgodnie ze statutowym zapisem – „bankierem” KPA.
Wiadomo wszystkim, że ze składek członkowskich Kongres się nie utrzyma. Nie
mamy takich umiejętności jak Żydzi, którzy opanowali do perfekcji sztukę
wspierania się pomimo wewnętrznych kłótni, które szybko zamiatają pod dywan.
Może
nadszedł czas, aby wypracować swoje „know how”? Potrzebni są nowi, dynamiczni i
wyedukowani działacze, którzy na zasadzie think-tanku rozwiążą ten problem.
Łatwiej jest ludzi do czegoś przekonać, jeśli są jasne, logiczne cele i
towarzyszy im taki sam program. Istnieje Fundacja KPA, która funduje stypendia
i urządza loterie. Nie udało mi się, jako dyrektorowi krajowemu KPA, usłyszeć
żadnego sprawozdania z działalności tej Fundacji. Trudno też powiedzieć, jaki
jest formalny związek KPA z Fundacją.
W Stanach
Zjednoczonych jest dużo zamożnych ludzi, zarówno wśród Amerykanów, jak i
Polonii. Można spróbować, podejmując sensowne działania, ubiegać się o wsparcie
z tych kręgów, ale potrzebna jest szybka i zdecydowana odbudowa wizerunku KPA,
bo inaczej nikt nie da na nieznany bliżej cel złamanego centa.
Ostatnio niektóre
wydziały stanowe zwróciły się o pomoc o dofinansowanie do rządu RP. Finansami
na ten cel zarządza od niedawna Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Na swoich
stronach internetowych zamieściło ono programy, z których mogą korzystać
organizacje polonijne. Jest jednak jasny wymóg. Trzeba napisać i umotywować
przejrzysty projekt, a następnie przesłać go do danego Konsulatu w określonym
czasie. Musi on spełniać pewne procedury.
5. Rekrutacji nowych członków
Jako szef
KPA w Wisconsin często miałem okazję usłyszeć opinię innych, że „jako Polak nie
będę się angażował w żadną działalność”. Potem widziałem takich ludzi na
spotkaniach, które organizował Kongres, np. z prawnikami imigracyjnymi. Czyli:
korzystać – tak, ale działać – nie.
Mój były
kolega powiedział mi kiedyś wprost: „Po co Ty to robisz? Ile kasy miałbyś za
ten czas?”. Albo: „Ja działam w organizacji kulturalnej i nie chcę mieć nic
wspólnego z polityką”.
Poprzez takie postawy następuje marginalizacja polskiej
grupy etnicznej w Ameryce. Upadają parafie. Księża po cichu wyprzedają
parafialne majątki. Pieniądze Polaków trafiają jako wypłaty dla ofiar
przestępstw księży pedofilów. Źródła historyczne, artefakty trafiają
niejednokrotnie na śmietnik historii. Oby tak się nie stało z całą polską grupą
etniczną.
A jednak
powoli zaczyna się coś zmieniać w świadomości Polonii, przychodzą nowi, nie
muszą to być tłumy – wystarczy kilku ambitnych, mądrych nowych członków, aby
coś pozytywnego zaczęło się dziać. Nie można jednak ich pozostawiać samym
sobie. Trzeba im pomóc, a może tylko nie przeszkadzać, pokazać strategię i
narzędzia naboru.
KPA w
Wisconsin prowadzi akcję naboru członków w trakcie polskiego festiwalu i innych
imprez. Mimo konkurencji ze strony zazdrosnych innych polonijnych organizacji,
udaje się pozyskać nowych członków. KPA w Wisconsin zyskuje na stronie portalu
Facebooka coraz większe grono sympatyków. W porównaniu do innych stanowych
oddziałów KPA – ma się czym pochwalić.
Od kilku
lat jesteśmy konsekwentni i realizujemy to, o czym mówimy. Mówiliśmy o akcji
zniesienia wiz dla Polaków. Zebraliśmy ok. 400 podpisów, wysyłaliśmy listy do
polityków w Wisconsin, a potem współuczestniczyliśmy w uchwaleniu rezolucji
miasta Milwaukee w sprawie zniesienia wiz dla Polaków. Ludzie lubią
konsekwencję i doceniają ją w postaci większej liczby kart członkowskich czy
też dotacji. Obiecaliśmy, że będziemy pokazywać dobre polskie historyczne filmy
i robimy to w Wisconsin, kooperując z UWM. Mamy tam swoich sympatyków i
przyjaciół. Ważne jest to, aby ludzie poczuli więź. Gdy widzę, jak na widowni
siedzi ok. 300 osób i płynie w nas ta sama krew, to za wieszczem chcę zawołać:
„serce rośnie, patrząc na te czasy”!
Konkrety
działają na ludzką wyobraźnię, budzi się poczucie przynależności, polonijny
patriotyzm. Byle był jasno określony plan i strategia działania.
6. Diversity, czyli czy możliwa jest współpraca Polaków z Polski i
Amerykanów polskiego pochodzenia?
Uwielbiam
ten temat i nawet zajmuję się nim profesjonalnie.
Zacznijmy
od początku. Nigdy nie sądziłem, że będę mieszkał w USA, nawet wtedy, gdy
pobraliśmy się z Susan w Bydgoszczy w 1998 r. Wyemigrowałem do USA w 1999 r., a
oficjalnie mieszkam w USA od 2000 r. Posiadam oba obywatelstwa. W Polsce miałem
dobrze prosperującą firmę i tęskniącą za swoim krajem żonę. Nie jestem więc
emigrantem zarobkowym.
Mój
pierwszy kontakt z Amerykanami polskiego pochodzenia miał miejsce podczas
wykładu otwartego, w którym miejscowy profesor opowiadał między innymi o tzw.
„Polish flats” w Milwaukee jako o lokalnym wynalazku polskich imigrantów. Po
wykładzie podszedłem do niego, przedstawiłem się i zapytałem, czy był w Polsce
i czy widział polskie sutereny? Na to profesor odpowiedział mi, że w Polsce nie
był, ale ma doktorat z polskiej historii. „A Ty?” – zapytał. A ja na to, że
trzy miesiące temu wysiadłem z samolotu i przestałem nosić krawat po wizycie w
Farmer Fleet. Totalnie się nie zrozumieliśmy. Podobna sytuacja ma miejsce w
KPA.
Mówię po
angielsku z akcentem. Jednak po kilku latach zostałem wybrany na prezesa KPA w
Wisconsin przez większość Amerykanów polskiego pochodzenia i razem udało nam
się zrealizować wiele wspólnych pomysłów. Podobna sytuacja trwa w krajowym KPA.
Po objęciu stanowiska przez Franka Spulę, język angielski zmiótł język polski.
Sytuacja zmienia się tylko wtedy, kiedy na zebranie przybywa jakiś ważny gość z
Polski lub – jak ostatnio – poseł do parlamentu litewskiego (Polak z Litwy).
Przez angielską część spotkania siedział, biedaczyna, nic nie rozumiejąc.
Tak się
stało, bo nowa generacja, która funkcjonuje w Kongresie Polonii Amerykańskiej,
w większości nie mówi i nie rozumie języka polskiego, a przeważająca część
obrad Kongresu odbywa się w języku angielskim. Nie ma i nie może być
usprawiedliwienia dla aktywistów Kongresu, którzy nie chcą się uczyć języka
polskiego. Nie po to nasi ojcowie przelewali krew, aby jedna rezolucja
wygodnych panów pozwoliła wykreślić język Rozmarka, Mazewskiego i Moskala.
Co więcej,
jeżeli chcemy otworzyć się na Polaków urodzonych w Polsce, to musimy pamiętać,
że nowi przybysze już tutaj nie przypływają statkiem za chlebem. Latają do
Polski na wakacje, zakładają biznesy i tu, i w Polsce. Posiadają dwa
obywatelstwa i Statua Wolności ma dla nich inne znaczenie niż 50 lub 100 lat
temu.
Polska
odgrywa coraz większą rolę na arenie międzynarodowej i jej XIX-wieczny
wizerunek musi się zmienić w mentalności przeciętnego Amerykanina. Amerykanie
polskiego pochodzenia w większości przypadków nie do końca ufają wykształceniu
Polaków z Polski. Ciekawym przykładem jest zatrudnianie dyrektorów w Polskim
Centrum w Wisconsin. Od 2000 r. przez tę instytucję przewinęło się co najmniej
ośmiu dyrektorów. Żaden nie był Polakiem urodzonym w Polsce. Tylko jeden z nich
miał kwalifikacje odpowiadające takiej instytucji. Reszta nie miała pojęcia o
Polsce, o jej historii, nie mówiąc o znajomości języka polskiego.
Brak wiary
w Polaków z Polski nie przeszkadza Fundacji Kościuszkowskiej, w której
większość stanowią Polacy urodzeni i wykształceni w Polsce. Wyrazy uznania i
gratulacje dla Alexa Storozynskiego za to, że potrafił przeorientować Fundację
i nadać jej nowoczesny charakter!
7. Używania technologii
Dlaczego w
dobie Internetu, mediów socjalnych nie można się wiele dowiedzieć o
działalności KPA? Dlaczego? Istnieje główna strona internetowa
http://www.pac1944.org, gdzie znajdują się stałe informacje na temat Kongresu
(zdecydowana większość w języku angielskim) i jest także odnośnik do strony
Facebook. Większość struktur stanowych Kongresu posiadają także swoje strony
internetowe oraz strony mediów socjalnych. Można się z nich dowiedzieć, co się
dzieje w poszczególnych stanach. Ale czy osoby, które w Kongresie odpowiadają
za politykę informacyjną, czytają i analizują to, co się na nich dzieje? Strony
Facebooka nie są ze sobą zintegrowane („nie lubią” się wzajemnie, przez co
tracą możliwość otrzymywania informacji). Dochodzą do tego osobiste animozje i
humory administratora głównej strony FB, który nie chce publikować informacji z
innych stron. Rzecznik prasowy Kongresu pozostaje w stanie uśpienia, a
komunikaty prasowe publikowane są nie wiadomo w jakiej prasie. Pewnie tylko
amerykańskiej i tylko w Waszyngtonie, bo w tak zwanym terenie nigdy nie udało
mi dostać żadnej informacji od rzecznika prasowego.
Subsydiowany
przez ZNP Dziennik Związkowy w Chicago zamieszcza czasami jakiś artykuł,
publikację określonego środowiska polonijnego o określonej orientacji i
światopoglądzie. Tematy polskie, o współczesnej Polsce i o Kongresie Polonii
Amerykańskiej w amerykańskiej prasie nie istnieją. Czy Kongresowi potrzebne
jest połączenie z Polską? Tak!
Tylko kilka
wydziałów stanowych posiada w Facebooku networking z polskimi politykami
różnych maści oraz parlamentarzystami, którzy codziennie mogą się dowiedzieć,
co słychać w wybranych stanowych częściach Kongresu. Strona krajowa śpi.
Powstaje
pytanie, czy czołowi aktywiści KPA rozumieją i doceniają rolę technologii,
Internetu i mediów socjalnych u progu XXI wieku? Jeśli chcecie pozyskać nowych
członków i liderów – nie ma innej drogi.
8. Partnera strategicznego
No, i mam
jak w banku. Znów trafię na czarną listę. Bo będę pisał o moim rządzie i
przedstawicielach Konsulatu. Są to bardzo mili ludzie. Mają jednak tę wadę, że
zmieniają się co jakieś 5 lat i trzeba do takiego nowego konsula znów „puszczać
oko” i budować swój wizerunek od nowa. Aby realizować wszystkie cele wymienione
przeze mnie wcześniej, Kongres Polonii Amerykańskiej potrzebuje partnera
strategicznego, którym naturalnie powinno być państwo polskie. I w tym miejscu
należy zwrócić się z pytaniem do drugiej strony – czy państwo polskie posiada odpowiednie
narzędzia do prowadzenia swojej polityki w USA, która na ogół jest zbieżna z
polityką Kongresu? Czy mamy telewizję, która nadawałaby programy w języku
angielskim i informowałaby Amerykanów o ważnych wydarzeniach w Polsce i wśród
Polonii w USA? Może warto spróbować. Albo inne media, które nie są tylko
zabawką młodych dziennikarzy?
Czasami mam
wrażenie, że chyba ma rację kontrowersyjny red. Stanisław Michalkiewicz w
artykule „Caveant (vice)consules!”, pisząc: „Kiedy przyjechałem do USA i Kanady
po raz pierwszy, uderzył mnie kontrast między ekonomicznym potencjałem Polonii,
widocznym zwłaszcza w takich ośrodkach jak Chicago czy Toronto, a potencjałem
politycznym. Na skutek wzajemnych niechęci i konfliktów, ten ekonomiczny
potencjał nie przekładał się w najmniejszym stopniu na polityczne wpływy.
Jeszcze większym zaskoczeniem było dla mnie to, że w 18. roku transformacji
ustrojowej można było odnieść wrażenie, iż stosunek placówek dyplomatycznych
naszego nieszczęśliwego kraju do Polonii Amerykańskiej jest taki sam jak za
komuny”.
Recepta na
poprawę sytuacji jest jedna. Oba podmioty muszą się spotkać i nakreślić wizję
współpracy. Dość już partyzantki. Trzeba usiąść, porównać programy i podpisać
umowę o współpracy, w której jasno określone powinny być relacje co wolno a co
nie wypada, oraz co winno być priorytetem. A tak panuje partyzantka, do której
przenika słynna wojna polsko-polska. Czy nadal mamy funkcjonować pod hasłem:
„Dziś dajcie nam pieniądze, a jutro Wam urządzimy zadymkę pod Konsulatem, jak
przyjedzie Donek lub Bronek”?
Współcześni
konsulowie mówią już dobrze po angielsku. Początki były trudne, ale jest
lepiej. Odpowiadanie na emaile typowo polskie. Planowanie też. Era „przyjaciół
królika” i bankietowania w Chicago – miejmy nadzieję – już minęła. A w terenie
mnóstwo pracy.
Drodzy
konsulowie, czekamy na Was w Wisconsin, Kansas, Michigan, Minnesocie i wielu
innych miejscach.
9. Dobrej polityki zewnętrznej
Kongres to
organizacja amerykańska, balansująca na osi wartości z obu krajów. Nie wolno
jej angażować się ani po stronie demokratów, ani po stronie republikanów.
Nie wolno
jej także wpływać na mielizny wojny polsko-polskiej. Zaangażowanie się po
którejś ze stron w konflikcie PO-PiS sparaliżowałoby Kongres na lata.
Musimy
liczyć się z perspektywą, co stanie się z Kongresem za 15-20 lat, jeżeli teraz
przeciętna wieku aktywistów Kongresu wynosi 50-65 lat, a nowych członków wcale
szybko nie przybywa. Co się stanie z polską diasporą, jeśli nie wykształci, nie
wypromuje nowych liderów? Kto ją będzie reprezentował?
Dlaczego musimy przetrwać?
Powód jest
bardzo prosty. Położenie geopolityczne Polski nie jest i nigdy nie było
szczęśliwe. Zawsze będziemy pięknym krajem, który sąsiedzi uwielbiają
odwiedzać. Lojalność Francji i Anglii też dobrze pamiętamy.
Stany Zjednoczone
muszą pozostać dla Polski strategicznym sojusznikiem. I dlatego państwo polskie
powinno wspierać Kongres Polonii Amerykańskiej, dyplomatycznie zachęcać go do
zmian i w tych zmianach pomagać.
Jest nas 10
milionów. To znacząca społeczność w amerykańskiej rzeczywistości, zwłaszcza po
ostatnich wyborach, której nie można lekceważyć. Zabierzmy się więc do pracy.
Dlaczego warto być w Kongresie Polonii Amerykańskiej?
Do KPA
wciagnął mnie dr Donald Pienkos, jednak patrzyłem na to wszystko jakoś tak bez
większego zaangażowania. Informowałem Kongres o tym, co się dzieje w Polsce.
Tłumaczyłem podczas oficjalnych spotkań.
Potem mój
mentor prof. Kamil Dziewanowski wskazał mi cel. Powiedział kiedyś do mnie: „Ty
musisz coś robić dla Polski, bo inaczej będziesz marniał jak niepodlewana
róża”. Zrozumiałem to po jego pogrzebie, a potem utrwalił moją potrzebę kolejny
pogrzeb byłego prezesa KPA w Wisconsin – płk. Edmunda Banasikowskiego.
Wtedy
zrozumiałem, że niedługo w Wisconsin nie będzie już takich ludzi. Ktoś musi podjąć
to dzieło utrwalania polskości na obczyźnie. Dlaczego musimy to robić?
Odpowiedź jest prosta. Bo za 20 lat nikt o nas jako Polakach w USA nie będzie
pamiętał. Kościoły przejmą Meksykanie. Pomniki pójdą na złom. W polskich
ośrodkach przestaną tańczyć polkę. O polskich artefaktach w muzeach i
bibliotekach nikt nie będzie pamiętał.
Może to
brzmi groźnie i pesymistycznie. Ale tak się dzieje tam, gdzie nie ma już
Polaków, gdzie wiedza na nasz temat, o naszej historii i dziedzictwie odeszła
do lamusa. Walczymy o swoje przetrwanie i przyszłość naszej grupy etnicznej.
Na koniec
pozwolę sobie przypomnieć słowa naszego wielkiego rodaka Jana Pawła II: „Trudno
być Polakiem, nie nosząc w sobie tego dziedzictwa, któremu na imię Polska”.
Waldemar
Biniecki – urodzony
w Bydgoszczy w 1962 r. W USA od 2000 r., żonaty z Susan (profesor na Kansas
State University), syn Daniel Kazimierz 6 lat. Od 2010 r. jest prezesem KPA w
Wisconsin. Obecnie członek założyciel KPA w Kansas. Właściciel Biniecki
Consulting, nauczyciel, biznesmen i działacz polonijny. Hobby – historia,
podróże, technologia, polityka. Liberalny konserwatysta. email:
biniecki@gmail.com
Gwiazda Polarna/Magazyn Polonia/Polish Gazette/Wirtualna Polonia/Radio Wnet 2013-2014
http://www.magazynpolonia.com/artykul/polonia-usa,jak-uzdrowic-kongres-polonii-amerykanskiej,50e86bcdafec3
Gwiazda Polarna/Magazyn Polonia/Polish Gazette/Wirtualna Polonia/Radio Wnet 2013-2014
http://www.magazynpolonia.com/artykul/polonia-usa,jak-uzdrowic-kongres-polonii-amerykanskiej,50e86bcdafec3
No comments:
Post a Comment