" Trudno być Polakiem nie nosząc w sobie tego dziedzictwa,

któremu na imię Polska”

Jan Paweł II

Wednesday, April 2, 2014


Tożsamość polskiej grupy etnicznej w Stanach Zjednoczonych a realia współczesności.
Artykuł ukazał się w Gwieździe Polarnej, Nowym Dzienniku luty 2014.


Wielu z nas tutaj żyjących i mieszkających zadaje sobie to ważne dla naszej tożsamości pytanie: Kim tutaj jestem i kim będę za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat? Starsze pokolenie przekonuje nas ciągle, że mamy zasymilować się jak najszybciej w amerykańskim tyglu. Musimy myśleć jak Amerykanin, wyglądać jak oni i robić wszystko co oni robią. Tak robiły poprzednie pokolenia wtapiając się w nową rzeczywistość. Polska w wyniku konferencji jałtańskiej stała się ofiarą politycznej umowy, w której została oddana w strefę wpływów sowieckiej Rosji. Dawni Polacy z ery prezydenta Wilsona i wielkiego Paderewskiego zostali zepchnięci na margines historii.  Polscy bohaterowie II Wojny Światowej podejmowali niejednokrotnie podrzędne prace tak jak gen. Sosabowski. Relacje  Polonii z Polską do lat 70 się zacierały a oficjalna polityka imigracyjna traktowała Polaków coraz gorzej. Z umiłowaniem opowiadano „polish jokes”. Zmieniło się to nieco w okresie Solidarności i tuż po wyborze na papieża Karola Wojtyły. Kolejnym grupom emigracji mówiono  dalej, „aby tutaj funkcjonować musisz zapomnieć wszystkiego czego nauczyłeś się w Polsce”.
Czasy się jednak zmieniły. Polska po 1989 staje się krajem demokratycznym, jej gospodarka ciągle się rozwija. Powoli odbudowujemy straconą w wyniku II wojny elitę. Polacy edukują się na całym świecie. Coraz częściej przebijamy się na światowe czołówki gazet.
I tutaj pojawia się pytanie o tożsamość polskiej grupy etnicznej. Kim jesteśmy? Czy mamy się dalej asymilować-najczęściej rezygnując z języka i wiedzy na temat polskiej kultury i historii? Czy może czas na akulturację polskiej grupy etnicznej.
Co to właściwie oznacza to słowo: akulturacja najkrócej mówiąc to poznanie i funkcjonowanie w innej kulturze bez zatracenia własnej, ale żeby nie zatracać własnej kultury trzeba aktywnie coś dla niej robić. Oglądanie polskiej telewizji może nie wystarczyć.

Co więc powinniśmy robić, aby się nie zatracić w innej kulturze?

1. Z punktu widzenia polityki społecznej jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji jest budowanie społeczeństwa polonijnego nastawionego na stworzenie modelu polonijnej rodziny aktywnie zaangażowanej w sprawy polskie w USA. Nowymi elementami tego celu byłoby popularyzowanie idei woluntariatu na rzecz tej grupy oraz umiejętności pracy w grupie. Modelem więc byłaby rodzina zaangażowana w sprawy polonijne, aktywnie udzielająca się w konkretnych projektach, odbiegających od gadżetomanii i amerykańskiego hedonizmu i pracująca razem z innymi. Nie możemy się już więcej dzielić jeśli nie zaczniemy razem współpracować nie przetrwamy. Do zaangażowania w politykę i szerszą działalność namawia min. Papież Franciszek i wiele innych postaci globalnego świata. Ważne jest określenie celów, umiejętności i kwalifikacji oraz dostrzeżenie naturalnych liderów i umiejętna z nimi praca. Jest to zadanie dla polonijnych organizacji.

Co możemy zrobić już teraz bez pomocy innych?

2.Polskie nazwiska- Nie rezygnujmy z nich –jeśli przeciętny Amerykanin potrafi wypowiedzieć” Brzeziński” to znaczy, że przy naszym uporze możemy nauczyć naszych kolegów z pracy jak naprawdę wymawiać nasze nazwisko i imię. Nie pozwalajmy na przekręcanie i amerykanizowanie naszych nazwisk. To samo jeżeli chodzi o imiona. Jeśli masz na imię Marcin to zostań Marcinem a nie Martinem. Nadawanie imion polskim dzieciom urodzonym tutaj czasami wręcz woła o pomstę do nieba, jeśli mają one wzrastać w świecie dwu kulturowym to zawsze można znaleźć jakiś kompromis. Daniel, Adam, Patryk, Anna  i wiele innych to imiona, które funkcjonują w obu kulturach.

3.Używanie języka polskiego- nie rezygnujmy z jego używania w domu, wśród znajomych, w sytuacjach towarzyskich. Można przecież prowadzić tak długo rozmowę w naszym języku dopóki na horyzoncie nie pojawi się owy Amerykanin. Jeśli nie będziemy bronić naszego języka to on zaginie. Domagajmy się tłumaczy w sądach, szpitalach i oficjalnych instytucjach nawet jeśli znamy język angielski. Chodzi tutaj o to, aby pokazać Amerykanom, że Polacy są ciągle obecni w amerykańskim tyglu. Domagajmy się zwłaszcza od instytucji polonijnych dwujęzykowości.

4.Nie rezygnujmy z naszych wspaniałych staropolskich zwyczajów i tradycji. Nie zastępujmy ich politycznie poprawną tandetą. Do zachowania tożsamości niezbędne jest funkcjonowanie w naszej  kulturze. Otwieranie drzwi, pozwalanie kobietom przejść przodem, czy nawet najbardziej wypierane przez polskie feministki- całowanie dłoni stanowi tylko kulturę okazywania szacunku w jakiej zostaliśmy wychowani. Obchodźmy
imieniny. Nawet sposób spożywania posiłków czy nakrywania do stołu jest lubiany przez Amerykanów, którzy uwielbiają odkrywać etykietę w polskich domach. Zachowanie polskich tradycji jest warunkiem niezbędnym przetrwania w innej kulturze. Organizujmy więc spotkania opłatkowe, przyjęcia karnawałowe i inne. Zapraszajmy  naszych amerykańskich przyjaciół do nas do domu na kolację nie do restauracji. Może się więcej napracujemy, ale satysfakcja jest większa jeśli do przysłowiowej dobrej herbaty kelner nie dolewa nam wody.

5.Polskie organizacje w USA.
Nie rezygnujmy z używania języka polskiego jeśli działamy w polonijnych organizacjach. Zebrania muszą być dwujęzyczne. To nie jest żadne usprawiedliwienie,
że John jest Amerykaninem polskiego pochodzenia i nie mówi już po polsku. Jeśli chcemy zachować nasz język to używając wojskowej terminologii polskie organizacje to pierwsza linia frontu walki o nasze przetrwanie. Dlatego poświęcam temu wątkowi więcej uwagi. Mam nadzieję, że zdają sobie z tego aktywiści polskich organizacji w USA. Wystarczy dobra wola i kilka osób, które potrafią tłumaczyć. Eliminacja języka polskiego z życia polonijnych organizacji oznacza tylko jedno-ich powolną dezintegrację. Spróbuj powiedzieć np. Meksykanom, że na spotkaniach swoich organizacji  etnicznych mają mówić tylko po angielsku. Skończyłoby się to raczej smutno dla osoby proponującej coś takiego.
A jak jest u nas ? W największej organizacji polonijnej w USA wprowadzono zasadę, że obrady odbywają się tylko po angielsku. Strony internetowe nie mają wyraźnie dwujęzycznego charakteru. W organizacjach pracują osoby, które na ogół nie mówią po polsku i nie interesują się poza tzw. ”cepelią” sprawami polskimi. Wyjątkiem jest duża fundacja z Nowego Jorku, która zatrudnia głównie Polaków z bardzo dobrym wyksztalceniem z Polski i ze Stanów Zjednoczonych. Inna organizacja z Wisconsin w radzie nadzorczej posiada na 12 dyrektorów tylko 1 osobę urodzoną w Polsce a zasadą zatrudniania dyrektora polskiego ośrodka jest odrzucanie podań osób urodzonych w Polsce, choć niejednokrotnie posiadają znacznie lepsze kwalifikacje niż ich amerykańscy koledzy.
Istnieje wręcz przekonanie, że zatrudnieni wcale nie musza mieć nic wspólnego z polskim pochodzeniem. Od 2000 przez tę instytucję przewinęło się ponad 10 dyrektorów, którzy nie pozostawili po sobie żadnego widocznego śladu.


Kto więc ma kreować potrzeby Amerykanów polskiego pochodzenia i Polonii wdrażać politykę akulturacji, chronić i promować język polski i polską kulturę? Sam mam wątpliwości, bo pozostają nam niewątpliwie nieliczne ośrodki. Pozostają nam zaangażowani w polskie sprawy księża i siostry katolickie, księża narodowo-katoliccy, nieliczni, bardziej świadomi działacze polonijni, polscy dyplomaci i niektóre polonijne media. Ich misja  jednak skupia się zasadniczo na relacjonowaniu aktualnych informacji z konkretnego terenu zamieszkania danej grupy. Rzadko które media chcą podejmować wątki polonijne jako całości. Jeżeli się one pojawią są na ogół akcyjne lub wręcz okazjonalne. Żadnej gazety nie interesuje co robi Polonia w Texasie, Kansas, Florydzie lub w Minesocie. Pojawiają się głównie relacje z najbliższego terenu. Prasa w Chicago pisze o Chicago a prasa w Nowym Jorku o Nowym Jorku.


Jak zwykle brakuje nam  w tym miejscu zdecydowanych liderów z konkretna wizją, aby taką politykę promować i wdrażać. Chociaż można zauważyć jakieś pozytywne momenty
takie jak akcje budowy domu „Daru Serca” w Chicago i wiele innych. Coraz częściej spotykam ludzi zarażonych bakcylem woluntariatu dla Polonii.

W świetle badań statystycznych  tematyka ta nie istnieje, bynajmniej poszukiwanie jakichkolwiek artykułów nie przyniosło żadnych oczekiwanych efektów. Artykuł ten ma charakter popularno-naukowy i odnosi się do przyszłości polskiej grupy etnicznej w USA. Może koledzy z PIAST INSITUTE zajmą się profesjonalnie tą tematyką.


Waldemar Biniecki-urodzony w Bydgoszczy w 1962 r. W USA od 2000 r., żonaty z Susan,
syn Daniel Kazimierz 7 lat. Od 2010 r. był prezesem KPA w Wisconsin. Obecnie członek założyciel KPA w Kansas. Właściciel Biniecki Consulting, nauczyciel akademicki i działacz polonijny. Hobby – historia, podróże, technologia, polityka. Liberalny konserwatysta.

email: biniecki@gmail.com

Nowy Dziennik/Gwiazda Polarna/Wspólnota Polska  wiosna 2014
http://www.dziennik.com/publicystyka/artykul/tozsamosc-polskiej-grupy-etnicznej-w-usa-a-realia-wspolczesnosci

No comments:

Post a Comment