Artykuł ukazał się w Dzienniku Berlińskim 14 sierpnia oraz Nowym Dzienniku 20 sierpnia 2016.
Od dłuższego już czasu jako działacz polonijny
prowadzę niezależne badania nad budowaniem wspólnoty polskiej na świecie.
Prezentowałem wybrane problemy z tego zakresu na rozmaitych konferencjach oraz
publikuję na ten temat. Zawsze przedstawiam konkretne strategie nie krytykując,
ale starając przedstawić jasne i czytelne sposoby rozwiązywania problemów. Od
ponad roku jestem poważnie zaangażowany w tworzenie dwóch polonijnych think
tanków, które mogą wspomóc realizację polskiej narracji naszej polityki historycznej
w Stanach Zjednoczonych.
Od wyboru nowego Prezydenta i Parlamentu
obserwujemy zdesperowane ataki globalistyczno-liberalnego lobby na Polskę. Ma
to miejsce zarówno w Europie jak i tutaj w Stanach Zjednoczonych. Mimo
spektakularnych sukcesów wizerunkowych Polski, zarówno po szczycie NATO w
Warszawie jak i wizycie Papieża w Polsce, nikt kto obserwuje globalną politykę
nie ma złudzeń, że oczernianie Polski wchodzi w kolejną poważną fazę. Świadczy
o tym między innymi artykuł Chrisa Hedgesa. Ten
amerykański dziennikarz, pisarz i korespondent wojenny, laureat Nagrody
Pulitzera, opublikował w portalu Truthdig.com artykuł szkalujący Polskę, a
obecny rząd nazwał w nim "nowymi faszystami".
Dlaczego tak się dzieje i dlaczego uczestniczą
w tym Stany Zjednoczone włączając w to zarówno demokratów jak i republikanów?
Polska narusza bowiem nowy porządek świata, ustalony po 1989 roku. Z roli jaką
wyznaczył nam globalistyczno-liberalny świat: skolonizowanego, wysoce
opodatkowanego i biernego konsumenta globalnych korporacji, zaczynamy się
wybijać na w pełni suwerenny naród, wywracając ten porządek. Wracamy do swojej
historycznej tożsamości opartej na wartościach konserwatywnych sformułowanych
przez naszych przodków: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Stajemy się również bardzo
niebezpiecznym przykładem dla innych krajów, które mogą pójść naszym śladem lub
wręcz upatrują w nas lidera tych przemian.
To globalistyczno-liberalny świat zafundował
nam w 1989 roku dziką prywatyzację, polegającą na eliminacji polskiej konkurencji.
Całe sektory polskiej gospodarki utraciły swój narodowy charakter. Cały system
ekonomiczny podporządkował się globalnym koncernom, które kupowały polskie
firmy, aby późnej zamykać rodzime produkcje. Nie ma już żadnej rozpoznawalnej na
świecie polskiej marki.
Lecz Polacy mają coś takiego w genach, że nie
potrafimy dać sobie narzucić żadnych form opresji nawet ekonomicznych. Budzimy
się powoli ze snu pustych obietnic o „zielonej wyspie”, uśpieni w chocholim
tańcu polityką wstydu i polityką przysłowiowej „ciepłej wodzie w kranie”. Polacy
niezależnie od miejsca zamieszkania organizują się i odżywa uśpiony polski duch
narodowy. Oby tylko rządzący politycy umieli to dostrzec, otworzyć się i komunikować
ze wszystkimi tymi grupami, które identyfikują się z suwerennym polskim
państwem.
Ale wróćmy do Polonii ostatnio skrytykowanej
przez pana Kijowskiego i pana Obrębskiego. Polonia nigdy nie była i nie będzie
niewykształconą masą. Od zawsze, nawet kiedy nie było niepodległego państwa
polskiego, potrafiliśmy podtrzymywać polską prawdę historyczną i polską
tożsamość. W chwili obecnej potrzebujemy tylko suwerennej polskiej dyplomacji i
zorganizowanego, profesjonalnego polskiego lobbingu. Ta pierwsza już do nas
przyjeżdża bądź niektórzy dyplomaci też budzą się z chocholego tańca. Polonia
zaś przez ostatnie 25 lat była skutecznie rozbijana. Wystarczy w tym miejscu
przytoczyć książkę pana Balińskiego pt. “MSZ, polski czy antypolski?”, opartej na doświadczeniu autora wynikającym z
długoletniej pracy w MSZ. Funkcjonowanie tzw. „czarnej listy Sikorskiego”, o
której pisze autor, liście z której żadna osoba nie została nigdy na nic
zaproszenia, ani nie otrzymała żadnej formy wsparcia dla polonijnych projektów,
było czymś wręcz haniebnym. Aby być zaproszonym na spotkanie z Prezydentem Dudą,
tutaj w USA, po jego wyborze na prezydenta, trzeba było się po prostu wpraszać
i stać gdzieś pod ścianą, bo pierwsze miejsca były zarezerwowane dla swoich.
Szybko też przez ostatnie 8 lat wygaszono z tradycyjnego patriotyzmu wiele flagowych
polonijnych instytucji, innym przyklejano rozmaite łatki: „brodzących w
smoleńskiej mgle” lub „antysemitów”.
Aby odtworzyć i obudzić struktury polonijne w
Stanach Zjednoczonych polskie państwo musi zainwestować w ludzi, którzy tworzą
takie struktury lub projekty. Może również wynająć profesjonalne firmy
lobbingowe, które tak naprawdę służą tym, którzy więcej zapłacą. Musimy tutaj w
Stanach Zjednoczonych posiadać profesjonalną instytucję, która będzie reprezentować
Polonię, wspierać polską politykę historyczną i aktywnie bronić dobrego imienia
Polski, Polaków i Polonii. Wszyscy tutaj podziwiamy i wspieramy działania Pana
Świrskiego, ale inaczej wyglądają reakcje amerykańskich polityków na petycje i
listy podpisane przez Polaków z Polski a inaczej przez nas - amerykańskich
podatników. Jeśli przyjeżdżają do nas polscy politycy, (w tej chwili podnosi to
tylko morale Polonii), to trzeba takie spotkania odpowiednio i wystarczającym
wyprzedzeniem zaplanować i skoordynować z lokalnymi polonijnymi grupami. Warto
też pomyśleć o oprawie prasowej amerykańskiej i polonijnej. Jednak potem, odpowiedni
fachowiec musi się spotkać także z działaczami polonijnymi, którzy muszą być na
bieżąco informowani o aktualnej polityce i posiadać jakiś plan działania. W tej
chwili odbywa się to raczej spontaniczne. Mówił o tym w obszernym wywiadzie „W
Waszyngtonie nikt nie lobbuje za Polską” prof. Marek Chodakiewicz. Komunikacja
z Polonią musi być transparentna i to nie tylko przed wyborami. Innym aspektem
wspomnianej inwestycji w ludzi winien być system szkoleń prowadzonych nie przez
„znajomych królika” z warszawskich organizacji i fundacji z poprzedniej ekipy, ale
przez fachowców, którzy potrafią usiąść i wspólnie z działaczami polonijnymi
wypracować konkretne strategie z kalendarzem, wachlarzem metod kiedy i jak wprowadzać
je w życie. Innym problemem jest transparentność finansowania projektów. Na ten
rok, żaden nowy projekt nie uzyska finansowania z Polski, bo cały system
finansowania pochodzi od poprzedniej ekipy, która poprzez organizacje
pozarządowe i fundacje „przyjaciół królika” nadal dzierży praktyczną i
techniczną władzę nad finansami. Aby nowe polonijne projekty mogły się
samofinansować upłynie dużo straconego czasu i to politycy w Warszawie muszą wziąć
pod uwagę.
Rozbicie Polonii spowodowało też, że niektórzy
działacze nie posiadają istotnych dla liderów umiejętności. Wymienię tylko:
brak transparentności, brak umiejętności promowania innych, oraz najważniejsza
brak umiejętności pracy w grupie. Dominuje wodzostwo i autokreacja. Brakuje też
wiedzy z zakresu funkcjonowania organizacji non- profit, wiedzy z zakresu
nowoczesnego zarządzania oraz całkowity brak wykorzystania narzędzi
internetowych i technologii. Nowo powstające projekty muszą być sygnowane przez
konkretne osoby. Ich brak obniża powagę projektu i na dłuższą metę nikt takiego
projektu nie będzie popierał i co najważniejsze finansował. Jeśli chcemy
prowadzić polemikę z antypolską retoryką to wszyscy uczestnicy tej polemiki
muszą wiedzieć kim są. Spotkania niektórych grup polonijnych nie zmieniły się
nic od lat 60- tych. Niektóre grupy pod pozorem uników rekrutacyjnych, brną w
trwaniu u władzy otoczeni nepotyzmem. Jest to również mechanizm celowego zamykania
organizacji wynikający z polityki wygaszania Polonii. W tym momencie należy
zdecydowanie podkreślić, że wszyscy ci działacze wydają ze swojej kieszeni
setki dolarów, nie liczą czasu, ani energii- służą swojej Ojczyźnie tak jak
umieją i nie liczą nawet na to, że może ktoś, kiedyś zauważy i doceni to co oni
zrobili dla Polski.
Wyzwania są duże i ambitne. Pozostaje więc
pytanie: czy Warszawa posiada podobną ocenę sytuacji? Jeśli tak, to co z tego
wynika? Już wkrótce trzeba będzie się zmierzyć z nową administracją w
Waszyngtonie, obojętnie jaka ona będzie demokratyczna czy republikańska. Trzeba
rozpocząć akcję lobbingową w sprawie dokończenia ustaleń szczytu NATO w
Warszawie. Terminy dyslokacji wojsk prawdopodobnie czekają na rozstrzygnięcie
amerykańskich wyborów prezydenckich. Należy się również spodziewać kolejnej
odsłony roszczeń środowisk żydowskich. Pani Clintonowa już obiecała zmuszenie
Polski do zwrotu majątków żydowskich po swojej wygranej. Wprowadzanie kolejnych zmian w Polsce wywoła
nową falę liberalnej nagonki. Aktywna obrona dobrego imienia Polski i Polaków
to również działalność edukacyjna. Istotne jest tutaj posiadanie niezbędnego
know how, którego niestety brakuje w warszawskich instytucjach. Minie kilka lat
zanim nowi polscy dyplomaci opanują te umiejętności. Teraz pojawia się ten
ważny moment, aby wykorzystać potencjał Polonii i rozpocząć realizację polskiej
narracji w polityce historycznej. Posiadamy takich fachowców- trzeba tylko się
z nami rozpocząć merytoryczną współpracę.
Czy możliwe jest zatem prowadzenie polskiej
narracji w polityce historycznej z udziałem Polonii w kluczowych dla Polski
krajach takich jak: Stany Zjednoczone, Kanada, Niemcy, Szwecja, Francja, Belgia,
Wielka Brytania czy kraje obszaru międzymorza? Jest to możliwe, ale przy
jednoczesnym wykorzystaniu potężnego potencjału Polonii, która zamieszkuje w
tych krajach. Tyle się mówiło o tym potencjale przed wyborami. Czas, aby postulaty
przedstawione wtedy przed wyborami, zacząć realizować.
Waldemar Biniecki – urodzony w Bydgoszczy w
1962 r. W USA od 2000 r., żonaty z Susan (profesor na Kansas State University),
syn Daniel Kazimierz 10 lat. Był
prezesem KPA w Wisconsin, wykładowcą w Kansas State University, University of
Wisconsin, Milwaukee. Obecnie: właściciel Biniecki
Consulting działacz polonijny, autor i publicysta, współzałożyciel, prezes i CEO
Fundacji Pax Polonica. email:
waldemar.biniecki@paxpolonica.org